Jestem niczym płonący budynek. Z minuty na minutę ognień mnie wyniszcza. Jedni próbują ugasić ten pożar, drudzy zaś skutecznie podsycają płomienie. Konstrukcja jest coraz słabsza. Pozostaje tylko czekać kiedy wszystko runie. Najwidoczniej fundamenty które postawiłam były zbyt słabe. Niewystarczająco silne by utrzymać cały ciężar mojego życia. Być może to właśnie Ty je osłabiłeś dając mi zbyt duże poczucie bezpieczeństwa. Gdy podłoga zaczęła skrzypieć, a ściany były popękane jak moje serce Ty z hukiem trzasnąłeś drzwiami. Jest tylko jeden ratunek by ugasić ten pożar. Odcinam tlen.
podobno tak właśnie jest, czasem wydaje nam się, że nie podołamy przeciwnościom losu, nie damy rady, nawet nie wyobrażamy sobie jakby to było gdyby... dopóki nas to nie spotka