Jest taki moment, kiedy emocje oplatają gardło niczym kolczasty drut. Słowa tkwią w krtani jak odłamki stłuczonego szkła. Granica bólu. Most nad przepaścią, most bezmiernych rozpaczy. Pustka. Tylko w uszach brzmi kakofoniczny krzyk. Bez końca i bez początku.