To tak jak z tym paradoxem Xenona. Nie ma mozliwosci przemieszczania sie materii. Bo zeby dostac sie z A do B to trzeba najpierw pokonac polowe tego dystansu. Ale zeby pokonac polowe tego dystansu, trzeba pokonac najpierw polowe tej polowy i tak dalej i tak dalej w nieskonczonosc. To ze mimo to przemieszczamy sie jest tajemnica. Leibniz twierdzi na przyklad, ze aby materia mogla sie przemiescic z A do B to musi byc ona zniszczona w punkcie A i odbudowana w punkcie B. Troche juz wiemy na ten temat z teori kwantow.. Wszechswiat nie moze byc staly, bo wtedy musialby byc ograniczony, a jak ograniczony, to czym ograniczony i co za granica? Pewnie inny swiat i tak dalej i tak dalej. To ze Nieskonczonosc istnieje to jest dla mnie jasne. To ze tego nie rozumiemy, to tez jasne, bo jestesmy tylko czastka tej nieskonczonosci, pewnym odcinkiem, ktory sam w sobie jest tez nieskonczony, lecz ta nieskonczonosc to nie jestesmy jeszcze my. Kim jestesmy? Oto jest pytanie! Pewnie bedziemy musieli z odpowiedzia troche jeszcze poczekac. Chociaz wydaje mi sie ze ja juz ja znam. Ale to pewnie tylko wizja jak jedna z wielu...
Hmm.. tak się zastanawiam tutaj. Znalazłyby się "rzeczy" stałe, ale są w tej stałości zmiennymi... Zależy jak zrozumieć ową stałość. Stały=niezmienny Stały=będący zawsze
Wszechświat chociażby. Tylko Bóg chyba jest niezmienny i stały.