och tak, gdyby chodziło o mnie to obciach byłoby prosić, ale mając podopiecznych, kimkolwiek by oni byli, to stanęłabym na głowie, aby im jedzenia nie brakło i w takim przypadku wstyd nie miałby znaczenia. pomyśl, że ich masz i to dla nich...
Ja mam chyba zbyt silną wolę przeżycia, aby dokonywać takich wyborów. Pytanie, czy mówimy o wstydzie przed innymi, czy przed samym sobą. Jeśli przed innymi, czym jest osąd innych w obliczu naszej śmierci? Czy rzeczywiście sprawę naszej śmierci warto opierać o zdanie innych ludzi?
Z drugiej strony, jeśli mówimy o wstydzie przed samym sobą - czy przypadkiem nie przychodzi nam najłatwiej wybaczać samemu sobie?
Sama myśl ociera się wg mnie o idealizm, ale jeśli zastanowić się nad nią chwilę, ten idealistyczny sposób na życie (albo na śmierć) nie wydaje się bez skazy. Może zbyt mocno potrafię sobie wyobrazić śmierć z głodu... Niemniej do myślenia zmusiła. :)