Menu
Gildia Pióra na Patronite
kszyszunia

kszyszunia

Gdzieś to zgubiłam. Połknęłam prędzej, krztusząc się, nawet wymiotując. Zbyt wiele w tym było mnie, Ciebie, nas, mnie zbyt wiele bardzo. Zjadam się przez to powoli, starannie, uważnie, by niczego nie ominąć, bądź resztek siebie nie pogubić, nie zgubić, zniszczyć doszczętnie. Do ostatniego momentu, oddechu, krwi kropli zniszczyć ostatniej. Zdrętwiała już mi dusza, wisi gdzieś między kręgosłupem. Wyjada mi żebra, tłumacząc się sumiennym głodem. Głodem chłodnym, żrącym, bolącym mnie głodem się karmi. Czuję, jak powoli rwie ze mnie ostatnie etapy milczenia. Boli. Wyrwać byś mógł, dać jej się ponieść, podnieść w sensie, wrócić do siebie. Ciąży mi się ona zbyt mocno. Jak Ty. Nie lubię tego stanu, kiedy mijając na ulicach przechodniów, ktoś musi wciąż pachnieć Tobą. I szturcha mnie, ociera się przechodząc, dotyka Tobą, zostawia to na mnie, Twój zapach, Ciebie. Nie umiem się z tego zmyć, ściągnąć z siebie Ciebie. Wleczesz się później za mną pół dnia, jak bezpański pies się mnie czepiasz, na mnie siedzisz wciąż. Nie lubię ludzi, ich spojrzeń przelotnych i uśmiechów chwilowych, tych krótkich, minutowych, ulotnych szybko bardzo. Każdy inny, coraz bardziej drażniący. Nie lubię ludzi. Każdy inny, każdy taki sam. Każdy zbyt dobrze mnie widzi, złe światło im na mnie pada. Dziś nie chcę Cię tu, ich również, nikogo znaczy się. Znów pada. Pakuję się już powoli. Tylko nie wiem, co zabrać, co zostawić muszę znów. W pudełko schowałam małe dziś zegarek, boję się od wczoraj czasu. Za szybko mi on mija. Bardzo za wolno funkcjonuję, nie żyję na czas, w czasie, od wczoraj. Rozlałam kawę na schodach, przepraszam za to, znów, stłukł mi się Twój kubek. Nie umiem się pakować.

Z serii- moje wspomnienia.

17 733 wyświetlenia
221 tekstów
63 obserwujących
Nikt jeszcze nie skomentował tego tekstu. Bądź pierwszy!