Gdy tracimy kogoś bliskiego najpierw mamy wyrzuty do niego samego. Potem nadchodzi morze bezsilności i bezradności. W końcu przybywa moment, w którym rozpala się w nas niewyjaśniona nadzieja i wiara, że on wróci, że przybędzie.. choć wiemy, że to nie możliwe. Aż na końcu wygasają wszelkie uczucia i emocje. Zostaje samo wspomnienie siedzące gdzieś tam na dnie serca.
zależy w jaki sposób tracimy tą osobę, bo jak odchodzi od nas przez mały błąd to trzeba przeprosi i próbowac to naprawic jak zależy nam na tej osobie :)
~andrea69 - tak to prawda. Każda bliska osoba jest częścią nas. Wraz z jego śmiercią, umiera w nas ta cząstka. I zostają wspomnienia. Czasem więcej ,czasem mniej, ale tu nie chodzi o ilość.. tylko jakość. ;)
I najgorsze jest to, że zabija w nas cząstkę nas samych i wiary w ludzi...każda kolejna osoba jest potem postrzegana przez pryzmat tego doświadczenia...kamieniejemy od środka...z czasem, gdy doświadczymy po drodze jeszcze innych odrzuceń grozi nam choroba nieuleczalna i dotkliwa- cynizm...