Nie przyszedłem rozmawiać, nie przyszedłem się kłócić, nie przyszedłem prowadzić odwiecznej wojny. Ja przyszedłem się kochać.
"Mam już jeden nóż w plecach i nie ma tam miejsca na następne. Odpada dylemat: kawa - herbata? Przyszedłem się kochać.
Zobaczyłem światło więc przyszedłem. Zadzwoniłem i otworzyłaś. Nie przyszedłem rozmawiać. Nie przyszedłem namawiać. Nie przyszedłem zbierać podpisów. Nie przyszedłem pić wódki. Ja przyszedłem się kochać." MŚ (wiem że wiesz że wiem iż wiemy)
nie wiem czy okrzykiem... raczej westchnięciem, a może skomleniem...
Przyjęło się uważać, że w stanie zranionym nie jesteśmy sobą, ale to nieprawda. To też my, tylko w stanie zranienia. w pewnym sensie zawsze jesteśmy sobą... możemy być tylko bardziej lub mniej wewnętrznie rozdarci zranione 'ja' poluje samo na siebie, bo w wyniku cierpienia jego świat został rozszczepiony na 'ofiarę' i 'prześladowcę' wchodzi więc w takie rolę, które mają je ochronić... przed sobą samym lecz na dłuższą metę role te okazują się jedynie sidłami, które utrwalają w nim bolesne schematy i wpedzają w błędne koło cierpienia i krzywdzenia, zarówno siebie, jak i innych...
Rozumiem, że chodziło o powrót do stanu przed zranieniem, ale to niemożliwe, to nowy stan, podobny do tego sprzed, ale bogatszy o blizny... zgadzam się, powrót do stanu przed zranieniem jest niemożliwy, a może nawet niepożądany natomiast blizny są po to, by pamiętać, a nie traktować je jak wciąż żywe rany
"eh..." było okrzykiem aprobaty, dezaprobaty, bolesnej zadumy, kompletnego załamania po moich słowach, czy może... bólu zęba? :) Sam może nie, ale wykonując niektóre ćwiczenia, "czochrając" plecami o ściany, czy tańcząc nad wyraz ekspresyjnie można odrobinę pomóc. :) Przyjęło się uważać, że w stanie zranionym nie jesteśmy sobą, ale to nieprawda. To też my, tylko w stanie zranienia. Ktoś inny w stanie zranienia może wyglądać zupełnie inaczej. Rozumiem, że chodziło o powrót do stanu przed zranieniem, ale to niemożliwe, to nowy stan, podobny do tego sprzed, ale bogatszy o blizny... Również pozdrawiam. :)
"Zranione zwierzę gryzie nawet tego, kto przychodzi z pomocą..." eh...
gdy tkwi głęboko, sam chyba nie wypadnie... jeśli ktoś go wyjmie/uda się go wyjąć samemu - hmm... to w zasadzie dzieje się jednocześnie - możemy go wyjąć tylko 'dzięki' komuś - wtedy zdaje się, ze przechodzimy ze zranionego stanu świadomości na poziom, w którym mamy szansę być 'sobą'