Ludzie którzy zostali wrakami czy też się zabili to pomijalna mniejszość. Rozejrzyj się na ulicy a każda osoba jaką zobaczysz może ci opowiedzieć o swojej prawdziwej miłości którą stracili. Przypuszczam że ludzie o których mówisz to mniej niż 0,1% społeczeństwa czyli co tysięczna osoba. Tak się składa reszta żyje dalej i ponownie stara się znaleźć szczęście.
nie, to się nazywa dojrzewanie. Prawie każdy przez to musi kiedyś przejść ale niewielu umiera z tego powodu. Niewiele jeszcze wiesz skoro tak mówisz. P.S. ja też niewiele ale chyba jednak odrobinę więcej niż ty.