Dziwię się jednemu. Po co ludzie jeszcze prowadzą dialog, skoro przez kilkadziesiąt lat ewolucji nie znaleźli wspólnego języka? Nastolatka z Japonii podrze swoje ulubione rajstopy, bo w jakimś anime umarł jej ulubiony bohater, a w Kolumbii matka jest zmuszana do walki z mężczyznami, aby wykarmić piątkę dzieci. Ani matka, ani nastolatka nie zrozumieją swoich problemów.
Więc jeżeli nie możemy dogadać się w tak prostej sprawie, po co w ogóle rozmawiać? Po co wydzierać gardło, po co zużywać struny głosowe?
Najlepiej byłoby pokazać sobie nawzajem palce i odwrócić się plecami, byłoby o wiele mniej kłopotów.
Ale... Jak wtedy zaciągalibyśmy kobiety do łóżka, a facetów zmuszały, by na nas zarabiali?