Dzisiejszy system edukacji jest jak małe dziecko z zabawką do nauki dopasowywania kształtów. Wpycha kwadratowy klocek w okrągłą dziurkę i musi wepchnać choćby miało połamać zabawkę...nikogo nie obchodzi że łatwiej było by dopasować kształt do otworu, a dzieci to jednak nie zabawkowe klocki...
Gdybym byla krolowa swiata i miala kontrole nad oswiata tego swiata to bym wyslala dzieci do roznych krajow i kontynentow, tak po semesetrze chociaz, albo tez i na rok co najmniej, aby poznaly rozne kutlury i odmienne sposoby myslenia i aby mialy bardziej otwarte umysly na rozmaite rozwiazywanie problem i znajdowanie pozytywnych rozwiazan.
Chodziłam do szkoły w podobnej sytuacji . W liceum w pierwszej klasie były 52 osoby, trochę się wykruszyło i zostało 46. W takim zagęszczeniu, nauka to koszmar. W podstawówce podobnie , w trzyzmianowym systemie. Jak miałam do szkoły na 14.15 już nawet iść mi się nie chciało... Komuna wróciła. Żal mi tych dzieci. Miało być lepiej...:(