Ciekawi mnie... a jakbym umarł w tej chwili? Co by się stało? Moi bliscy pewnie byliby smutni... Pytali by się pewnie dlaczego... Ale jak długo by to trwało? Miesiąc? Dwa? Rok? Może mniej może więcej... Ale przecież w końcu by zapomnieli... Musieliby zapomnieć... Nie mogliby wiecznie być smutni z mojego powodu... Nie z mojego powodu... Tylko ta jedna rzecz- smutek bliskich po mojej śmierci, trzyma mnie jeszcze przy życiu, nie chce by inni byli smutni z mojego powodu... A może nie byliby smutni...
Cierpieć będą zawsze, ilekroć tylko ich serce o Tobie pomyśli. Pomyśl, że byłbyś stracony również dla świata. Nie warto kończyć swoją historię, gdy można do niej dopisać jeszcze tyle zdań..
Jeśli masz bliskich, przyjaciół, rodziców... nie odchodź bez pożegnania. Mogą pragnąć ten ostatni raz się przytulić do Ciebie zanim odejdziesz. Ale nie licz na to, że nie będą cierpieć.
Gdyby po tobie nie płakali, ani nie byli smutni oznaczałoby to raczej, że za tobą nie tęsknią. Możesz powiedzieć im za życia, że tego nie chcesz, ale serce i uczucia to odrębna sprawa.
"Któregoś dnia może mnie nie być, po prostu załóż, przypomnisz mnie sobie, ale nie czuj żalu, życie się będzie toczyć i tak pomału, wytrzeż łzy z oczu, mnie nie żałuj... " PIH -Nie żałuj mnie-
Śmierć jest naturalną rzeczą, trzeba się z nią zaprzyjaźnić i być przygotowanym w każdej minucie na możliwość pożegnania się z doczesnym życiem. A tak naprawdę, to cholernie trudna sprawa.