Jeśli jego wola jest twoją wolą, pewnie nie odczuwasz jej jako niewoli. Gratuluję wówczas osiągnięcia wyżyn samoświadomości i - chyba można tak to nazwać - czegoś w rodzaju pełni istnienia.
Gorzej jeśli wspomniany Bóg jest jedynie konstruktem mentalnym potrzebnym po to, by za bardzo nie brać odpowiedzialności za swoje wybory.
Jakoś tak wyszło, że w „imię boga” działy się m.in. najgorsze zbrodnie.
danioł
daniel tomczyk
24 listopada 2021 roku, godz. 21:36
Wydaje mi się, że wiesz o co chodzi. Pewnie nawet bardziej niż ja. Ja tylko staram się wierzyć.
I nie ja już jestem tu najważniejszy więc nie chodzi tu o "wyżyny samoświadomości", a niziny łaski.
"Bo kto chce zachować swoje życie, straci je, a kto straci swe życie z mego powodu, ten je zachowa." Łk 9,23-24
Nawet jeśli jest jedynie mentalnym konstruktem, nawet jeżeli nie istnieje, nawet jeśli nie ma zbawienia, ni Wielkiej Bożej Miłości, to jeżeli w to wierzysz, jeżeli naśladujesz nieistniejącego Chrystusa, oddajesz siebie za innych, kochasz tych, których opluwają, starasz się być jak On - to nie ma znaczenia czy Bóg jest czy Go nie ma bo ten konstrukt pozwala czynić miłość i dobro.
W imię pieniądza dzieją się chyba gorsze zbrodnie, a jednak wszyscy zarabiamy, zwykle więcej i więcej.
Nie wiem o co chodzi. Znam Ciebie sprzed 10 lat, nie wiem kim teraz jesteś i jakie masz myślenie. Choć czytając twoje myśli mam pewne „intuicje”.
Wyżyny świadomości to dla mnie właśnie niziny łaski lub raczej pokory. Życie w zgodzie ze sobą i akceptacja tego, na co nie mam wpływu.
Jeśli nie ty jesteś najważniejszy to kto?
Żeby pozbyć się ego, trzeba mieć ego.
Mówisz do mnie pismem, więc odpowiem parafrazą:
Kto chce żyć nie biorąc pod uwagę siebie, umrze. A kto straci swe życie oddając je za siebie, ten je zachowa.
Być może Bóg w którego wierzysz pozwala czynić miłość i dobro. Być może jest to sposób na życie.
Ale czy to właśnie jest życie?
W imię Boga, miłości, pieniędzy mogą dziać się największe zbrodnie, mogą też dziać się najpiękniejsze rzeczy. Wszystko zależy od człowieka i jego intencji.
danioł
daniel tomczyk
1 grudnia 2021 roku, godz. 17:26
Nie wiem kto jest najważniejszy. Ja jedynie uważam (że jest tak a nie inaczej) lub wierzę.
Nie kto, a co jest najważniejsze. Wydaje mi się, że to relacja miłości.
Nie wiem czy pisałem o ego, ale tak, by się go pozbyć to trzeba je mieć i być świadomym, że je masz (a nie ono ciebie).
Co do parafrazy to mógłbym się z tym zgodzić, ale nie wierzę w samozbawienie.
Bóg jest jeden, każdy wierzy w Jednego. Czy mi pozwala, raczej mnie uzdalnia.
Jeżeli Relacja z Bogiem jest śmiercią to wybieram bycie martwym.
Skoro wszystko zależy od człowieka, od czego zależy człowiek…..
Ja widzę to tak, że relacja jest kluczem (i furtką), do ogrodu w którym kwitnie miłość. Zatem to nie relacja opiera się na miłości, a miłość na relacji.
Jeśli potrafię odnaleźć swoją drogę i nią podążać, jednocześnie akceptując swoje ograniczenia, to pojawia się ufność i wiara, a z nimi to, co mogłabym nazwać miłością, gdybym chciała ją nazywać.
Czy Bóg jest jeden? A może wielu, każdy w końcu wierzy w to, co jest mu najbliższe. Pytanie może powinno brzmieć nie w co wierzę, a po co? Bardzo trudno odpowiedzieć na nie uczciwie...
Uzdalnia Cię, a więc daje moc. Czym jest ta moc?
„Jeśli relacja z Bogiem jest śmiercią to wybieram bycie martwym”. To czy jest śmiercią czy nie zależy od tego z jakim bogiem masz relację.
Wszystko, a przynajmniej - jak mi się wydaje - wiele zależy od intencji człowieka, jego poczucia odpowiedzialności i tego w jakim stopniu chce je dźwigać. A paradoks człowieka polega na tym, że zależy on zarówno od „wszystkiego”, jak i od siebie.
danioł
daniel tomczyk
22 stycznia 2022 roku, godz. 16:50
Miłość jest szczególną formą relacji. Najpełniejszą. Może źle się wyraziłem.
Po czym poznaję miłość … zawierzam, a poznaję po owocach.
Ktoś napisał, że miłość jest jedyną „rzeczą”, którą jeżeli się dzielisz i rozdajesz to ci jej nie ubywa lecz przyrasta.
Poznaje ją po „wpływie” na rzeczywistość, siebie i ludzi. Jeżeli ją przekazujesz to wszystko staje się Takie.
Ty odnajdujesz drogę, by odnaleźć (nazwać) miłość.
Ja odnajduję miłość, by nazwać ją drogą.
…albo pozwolić się ukrzyżować.
Pozwalając się mu nieść jesteś nadal jego funkcją / w jego władzy.
(:
czy oddając wolę Bogu (przyjmując Jego wolę) pozostajesz w niewoli?
Jeśli jego wola jest twoją wolą, pewnie nie odczuwasz jej jako niewoli. Gratuluję wówczas osiągnięcia wyżyn samoświadomości i - chyba można tak to nazwać - czegoś w rodzaju pełni istnienia.
Gorzej jeśli wspomniany Bóg jest jedynie konstruktem mentalnym potrzebnym po to, by za bardzo nie brać odpowiedzialności za swoje wybory.
Jakoś tak wyszło, że w „imię boga” działy się m.in. najgorsze zbrodnie.
Wydaje mi się, że wiesz o co chodzi. Pewnie nawet bardziej niż ja. Ja tylko staram się wierzyć.
I nie ja już jestem tu najważniejszy więc nie chodzi tu o "wyżyny samoświadomości", a niziny łaski.
"Bo kto chce zachować swoje życie, straci je, a kto straci swe życie z mego powodu, ten je zachowa." Łk 9,23-24
Nawet jeśli jest jedynie mentalnym konstruktem, nawet jeżeli nie istnieje, nawet jeśli nie ma zbawienia, ni Wielkiej Bożej Miłości, to jeżeli w to wierzysz, jeżeli naśladujesz nieistniejącego Chrystusa, oddajesz siebie za innych, kochasz tych, których opluwają, starasz się być jak On - to nie ma znaczenia czy Bóg jest czy Go nie ma bo ten konstrukt pozwala czynić miłość i dobro.
W imię pieniądza dzieją się chyba gorsze zbrodnie, a jednak wszyscy zarabiamy, zwykle więcej i więcej.
Nie wiem o co chodzi. Znam Ciebie sprzed 10 lat, nie wiem kim teraz jesteś i jakie masz myślenie. Choć czytając twoje myśli mam pewne „intuicje”.
Wyżyny świadomości to dla mnie właśnie niziny łaski lub raczej pokory. Życie w zgodzie ze sobą i akceptacja tego, na co nie mam wpływu.
Jeśli nie ty jesteś najważniejszy to kto?
Żeby pozbyć się ego, trzeba mieć ego.
Mówisz do mnie pismem, więc odpowiem parafrazą:
Kto chce żyć nie biorąc pod uwagę siebie, umrze. A kto straci swe życie oddając je za siebie, ten je zachowa.
Być może Bóg w którego wierzysz pozwala czynić miłość i dobro. Być może jest to sposób na życie.
Ale czy to właśnie jest życie?
W imię Boga, miłości, pieniędzy mogą dziać się największe zbrodnie, mogą też dziać się najpiękniejsze rzeczy. Wszystko zależy od człowieka i jego intencji.
Nie wiem kto jest najważniejszy. Ja jedynie uważam (że jest tak a nie inaczej) lub wierzę.
Nie kto, a co jest najważniejsze. Wydaje mi się, że to relacja miłości.
Nie wiem czy pisałem o ego, ale tak, by się go pozbyć to trzeba je mieć i być świadomym, że je masz (a nie ono ciebie).
Co do parafrazy to mógłbym się z tym zgodzić, ale nie wierzę w samozbawienie.
Bóg jest jeden, każdy wierzy w Jednego. Czy mi pozwala, raczej mnie uzdalnia.
Jeżeli Relacja z Bogiem jest śmiercią to wybieram bycie martwym.
Skoro wszystko zależy od człowieka, od czego zależy człowiek…..
Czym jest relacja miłości? Po czym ją poznajesz?
Ja widzę to tak, że relacja jest kluczem (i furtką), do ogrodu w którym kwitnie miłość. Zatem to nie relacja opiera się na miłości, a miłość na relacji.
Jeśli potrafię odnaleźć swoją drogę i nią podążać, jednocześnie akceptując swoje ograniczenia, to pojawia się ufność i wiara, a z nimi to, co mogłabym nazwać miłością, gdybym chciała ją nazywać.
Czy Bóg jest jeden? A może wielu, każdy w końcu wierzy w to, co jest mu najbliższe. Pytanie może powinno brzmieć nie w co wierzę, a po co? Bardzo trudno odpowiedzieć na nie uczciwie...
Uzdalnia Cię, a więc daje moc. Czym jest ta moc?
„Jeśli relacja z Bogiem jest śmiercią to wybieram bycie martwym”. To czy jest śmiercią czy nie zależy od tego z jakim bogiem masz relację.
Wszystko, a przynajmniej - jak mi się wydaje - wiele zależy od intencji człowieka, jego poczucia odpowiedzialności i tego w jakim stopniu chce je dźwigać. A paradoks człowieka polega na tym, że zależy on zarówno od „wszystkiego”, jak i od siebie.
Miłość jest szczególną formą relacji. Najpełniejszą. Może źle się wyraziłem.
Po czym poznaję miłość … zawierzam, a poznaję po owocach.
Ktoś napisał, że miłość jest jedyną „rzeczą”, którą jeżeli się dzielisz i rozdajesz to ci jej nie ubywa lecz przyrasta.
Poznaje ją po „wpływie” na rzeczywistość, siebie i ludzi. Jeżeli ją przekazujesz to wszystko staje się Takie.
Ty odnajdujesz drogę, by odnaleźć (nazwać) miłość.
Ja odnajduję miłość, by nazwać ją drogą.
Czy jest jeden. Nie wiem. Ja [...]