Budzę się rano czując na twarzy opuszki promieni wschodzącego słońca i męskie ramię opasające mnie wpół. Widzę wpatrzone we mnie oczy istoty, której istnienie stawiam ponad istnieniem samej siebie. Dostrzegam w owym spojrzeniu bezmiar darowanej mi miłości i wiem, po co żyję. W równym rytmie biegu jego serca, w cichym oddechu, w przyjemnym cieple jego ciała odkrywam ukryty sens własnego istnienia.