A może właśnie pierwsza miłość ma to do siebie, że jest po prostu początkiem, a nigdy końcem. Tak, jakby wiedziała wcześniej od nas, że stanowi jedynie przystanek i pojawia się po to tylko, aby przetrzeć szlak temu, co nadejdzie po niej. Bo nawet jeżeli wydaje nam się, że ten pierwszy raz kochamy tak, jakby cały świat miał się zatrząść w posadach, to uczucie, które przychodzi później – dojrzalsze, głębsze i pozbawione tej dziecięcej naiwności – sprawia, że ten świat mógłby całkowicie zniknąć, a dla nas i tak nie miałoby to znaczenia.