Menu
Gildia Pióra na Patronite

Bez słów.

Anvaine

Anvaine

To ostatni list, który do ciebie napiszę. Ostatni, który zmieści się w szufladzie. Tej tam, pierwszej z dołu, po prawej stronie biurka - z mnóstwem innych listów przewiązanych czerwonym sznureczkiem. Lubię je tak związywać. Wydaje mi się wtedy, że mają w sobie jakąś zaklętą moc. Magię, która splot słów pisanych na białym papierze przeniesie prosto w twoje sny, żebyś po przebudzeniu mógł zastanawiać się czy prawdą były, czy tylko mylącym wyobrażeniem. Piszę je ołówkiem, bo zawsze wydawało mi się, że długopisy ranią kartki. Nie myślisz, że to bez sensu? Kiedy jeden z nich napisałam na starej maszynie, znalezionej na strychu u dziadków... Nie. To nie prawda. Chciałam go napisać na tej maszynie, ale była zepsuta. Dobrze o tym wiesz, bo śmiałeś się ze mnie, kiedy z takim uporem wciskałam klawisze, dziwiąc się, że kartka wciąż pozostaje biała. Czy ostatni list powinien nieść ze sobą jakieś przesłanie, myśl? Nigdy nie starałam się pisać do ciebie trudnych wiadomości... A pamiętasz jak płakałam, kiedy nowo nabyta książka wpadła mi w błoto? W zasadzie to zdążyłam tylko zrobić smutną minę i poczuć zbierające się pod powiekami łzy, kiedy sam rzuciłeś się w tą samą brudną kałużę żeby ratować moje dopiero, co spełnione marzenie. Strat było więcej, niż gdybym sama wyjęła czytadło, chwytając je za okładkę. Jednak dzisiaj wydaje mi się, że niemal wszędzie umazany błotem z kartkami wyciągniętymi przed siebie i ociekającymi zupełnie jak twoje ubranie, byłeś tą chwilą, którą ludzie mianują jedną z cudowniejszych w swoim życiu. No i spacer przez miasto, a później tłumaczenie się innym, że wcale, bo jesteś niemal bohaterem. Byłeś z siebie taki dumny! Chociaż dla mnie bohaterem byłeś prawie każdego dnia. I wtedy, gdy zaplotłeś mi swój pierwszy w życiu warkocz, kiedy pozwalałeś mi wygrywać w makao, kiedy przynosiłeś mi ciepłą herbatę w swoim ulubionym kubku, bo mój zbił się już dawno temu, kiedy dla mnie na gitarze grałeś smutne ballady, choć sam miałeś ochotę śmiać się do bólu brzucha. Sprawiałeś, że latałam trzy metry nad tęczą, nie musząc rozkładać poranionych skrzydeł. I żałuję, że nie mogę ci tego powiedzieć, gdy miałam pewność, że zawsze będziesz przy mnie. Każde wesele sprawia mi ból, bo wiem, co znaczą słowa: Dopóki śmierć nas nie rozłączy.
Znałam cię za krótko. Za mało cię miałam.
Przyjacielu.

P.S: Uśmiechnęłam się nawet, wiesz? Właśnie udało mi się napisać wniosek, o którym wspominałam. To był dobry list.

9083 wyświetlenia
108 tekstów
5 obserwujących
Nikt jeszcze nie skomentował tego tekstu. Bądź pierwszy!