Obsuwam się coraz niżej w kierunku snu,którego nie chciałem wyśnić....broniłem się krótką chwilę.Walczyłem lata tak aby oddalić żal i smutek,który ukorzenił się w moim sercu.Trudno jest pisać o Miłości kiedy oczy zachodzą łzami bólu i samotności...jest mi źle,niewyobrażalny lęk i potworny jęk mojego serca dusi każdy oddech myśli o Tobie. Znowu oddycham powietrzem,zatrutym Tobą...nie mogłem pisać przez ostatnie miesiące mojego życia,nie umiałem żyć bez Ciebie i jednego jestem pewien nie chciałem tak się czuć....Miłość znowu pokazała mi swoje plecy a tak starałem się zawsze być przed Jej obliczem.To niecodzienne uczucie potrafiło zadać ból po którym serce nie wróci nigdy do swojego rytmu.Widzę kres swojej samotności...Ona wyprzęga czarne rumaki z powozu życia...dusi mnie każda myśl o Tobie.Ktoś powiedział,że iść bez Ciebie znaczy iść w bezdroża...Wyniszczam siebie z premedytacją i pełną świadomością,że jutro nie istnieje...nie chcę się już obudzić.Chcę zasnąć długim,martwym snem bez możliwości powrotu do wczoraj....
To jest bardzo smutne. Życie jednak jest piękne, nigdy nie wiadomo co spotka nas jutro, bo jutro istnieje, tylko trzeba zamknąć wczoraj, zatrzasnąć porządnie drzwi. Dać sobie szanse i dać szanse innym. Zostawiam pozdrowienia i trochę słońca pomimo szarości i mroku