Menu
Gildia Pióra na Patronite

Uwolnij mnie!

Pinky

Pinky

Nigdy nie poświęcasz mi czasu. Zawsze gdzieś gnasz, pędzisz przed siebie, a ja nie potrafię dotrzymać ci kroku i zostaję daleko w tyle, desperacko szukając śladów po tobie. Tylko nimi mogę się kierować, drobne wskazówki wypisane na ziemi pozwalają mi odnaleźć cię zanim zdążysz odwrócić wzrok, zdumiona, gdy nie zobaczysz mnie przy sobie. Podejrzewam, że przeraziłabyś się. Nie z powodu tego, że mogłem się zgubić, że na ścieżce, którą wydeptałaś, mogło czekać na mnie niebezpieczeństwo, ale dlatego, że ty boisz się być sama. Nic innego nie trzyma cię w moim towarzystwie, tylko ta absurdalna chęć posiadania kogoś przy sobie, by w każdej sytuacji mieć do kogo się odezwać.

Jesteś taka niewdzięczna. Nigdy z twoich ust nie padło nawet dziękuję.
A przecież się staram. Słucham, ale nie zmuszam cię do wyznań. Spełniam twoje oczekiwania, ale jednocześnie zachowuje pozory buntu, bo przecież wiem jak strasznie nie przepadasz za pantoflarzami. Nawet wywołuję kłótnie, kiedy tylko zauważę, że chcesz się wykrzyczeć, powyzywać. I przepraszam jako pierwszy. Nie uważasz chyba, że to łatwe zadanie. Jestem w stanie postawić cały świat do góry nogami, byleby kąciki twoich ust zawsze były wykrzywione ku górze.
Masz taki piękny uśmiech. Uważasz, że jesteś zwyczajna, ale według mnie wszystko się w tobie wyróżnia - określenie ciebie mianem pospolitej jest dla mnie niedorzeczne. Wystarczy, że się na mnie spojrzysz i wydaje mi się, że jestem w stanie zmienić zasady rządzące światem. Uśmiechając się, przywiązujesz moje serce łańcuchem do swojej nogi. Przez to nie potrafię się uwolnić od twojego towarzystwa, choć to najbardziej toksyczna znajomość, jakiej się podjąłem.
Jesteś taka wymagająca. Zarówno w stosunku do mnie, życia jak i nawet do siebie. Stawiasz poprzeczkę tak wysoko, że ledwo jestem w stanie ją pokonać, choć tobie wszystko przychodzi zadziwiająco łatwo. Bez problemu dostajesz to co chcesz, wykorzystujesz dobre intencje innych i fakt, że zostałaś obdarowana aurą osoby, do której nie można odwrócić się plecami. Wszyscy są skupieni na tobie, wyczekują jednego gestu, by móc się przypodobać.
Ale ty nie chcesz, żeby ci schlebiali. Karzesz za to, że przywiązałaś ich do siebie niewidzialną nicią, której nie są w stanie przeciąć nożyce rzeczywistości. A oni tym bardziej nie potrafię się jej pozbyć.
Jesteś opryskliwa, narwana, bezmyślna, niesamodzielna, zawistna i mściwa. Mógłbym wymieniać w nieskończoność, ale przecież jesteś tego świadoma. Musisz być.
Nawet widząc wszystkie twoje wady nie potrafię się pożegnać i zapomnieć. Nie zasłużyłaś sobie na mnie, to pewne. Dlaczego więc biegam za tobą jak szczeniak za swoją właścicielką? Jaką magią mnie omotałaś? Jaki eliksir wlałaś mi dyskretnie do kubka, gdy odwróciłem na moment wzrok?!
Chciałbym wiedzieć. Może wtedy znalazłbym odtrutkę, napój, który zniszczyłby moje kajdany i pozwolił przekroczyć niewidzialną granicę, rozciągającą się poza zasięgiem twojego wzroku. Nigdy nie pozwolisz mi odejść, jesteś na to zbyt sprytna. Kiedy tylko dostrzegasz, że zaczynam mieć wątpliwości, że waham się w uczuciach - upewniasz mnie w przekonaniu, że mogę coś dla ciebie znaczyć. Wbrew wszystkiemu łapiesz mnie za rękę, twoje palce splątują się z moimi... zauważyłaś kiedyś, że twoja dłoń doskonale pasuje do mojej? Nie. Oczywiście, że nie, nie obchodzi cię to.
Gdy na horyzoncie pojawia się ktoś, kto mógłby podjąć się wyzwolenia mnie, stajesz się potwornie nadąsana. Wymagasz ode mnie bycia pod telefonem, a gdy chociaż raz nie odbiorę, wysyłasz setki wiadomości, zirytowana, że ktoś śmie cię ignorować. Ale z drugiej strony to dla ciebie wyzwanie, im mocniej się wyrywam, tym bardziej skracasz łańcuch. Niektórzy już cię rozgryźli, wiedzą, że muszą czasami zagrać nieposłusznych, żebyś zwróciła na nich uwagę. Ale to żmudne zajęcie, sprawienie, żebyś się nie nudziła wykańcza mnie bardziej niż praca fizyczna.
Nigdy mi się nie uda. Zniszczyłaś mój układ odpornościowy, mam wszystkie objawy i dolegliwości choroby, która w słowniku widnieje pod terminem miłość. Paskudna zaraza, panoszy się po świecie i dziesiątkuje populację ludzką skuteczniej niż jakakolwiek inna broń. Jako młodzik nie sądziłem, że to uczucie będzie najgorszą rzeczą, jaką ześle na mnie los. Że przez nie dobrowolnie zrezygnuje z życia osobistego, skłócę się z rodziną i przyjaciółmi, których nie polubiłaś. Miałem piękne ideały, naiwnie pragnąłem wierzyć w obrazek sielanki, jaki zarysowały mi media. Miłość idealna, wieczna, czysta niczym łza. Łgarstwo!
Powoli zaczynam rozumieć Wertera. W pewnym sensie wszystko się zgadza, ja nie mogę żyć bez ciebie, a ty jesteś obok, tuż na wyciągnięcie ręki, ale wciąż niedostępna. Skazujesz mnie na cierpienie znacznie większe, niż gdybyś była po drugiej stronie globu. Widok twojej twarzy budzi we mnie tak skrajnie różne uczucia, że podupada przez to moje zdrowie psychiczne.
Nie wspominając już o tym, że bezlitośnie je dobijasz, dzieląc się ze mną radosnymi nowinami. Doprawdy, cieszę się, że zaprosiłaś mnie na przyjęcie, nie wspominając o tym, że się na nim oficjalnie zaręczysz. Nie uwierzyć jaka euforia mną owładnęła...
Będziesz zdumiona. Przerazisz się. Nie zrozumiesz, nawet nie będziesz chciała. Dla ciebie i tak do końca życia pozostanę zdrajcą, prawda? Wystawiłem cię, prosiłaś żebym był świadkiem, a ja zniknąłem bez słowa. Przepadłem bez śladu na twojej ścieżce.
Codziennie cierpię, będąc w niewoli własnego serca. Eliksir wciąż działa, magia nie zniknęła, łańcuch zdaje się być równie solidny jak przed laty. Dlaczego? I w jaki sposób mam się tego pozbyć, żeby nie prześladował mnie z rana widok twojej twarzy i świadomość, że masz dziecko?
Uwolnij mnie, do diabła!
Mam nadzieję, że jesteś szczęśliwa. Mam nadzieję, że widząc zaadresowaną do ciebie kopertę i widniejące na niej nazwisko adresata nie będziesz w stanie sobie przypomnieć kim jestem.
Znałaś go, czy nie? Jeżeli nie, to skąd wie gdzie mieszkasz i jak się nazywasz?
Liczę na to, że twoje gdybanie zaprowadzi cię do ślepego zaułku. Nie mogę, nie chcę odpowiedzi. Nie chce czekać przed skrzynką pocztową, czuwać pod oknem i przez żaluzję podpatrywać, czy samochód, którym dawniej jeździłaś nie staje pod moim domem. Ale i tak będę to robił. Nie otworzyłaś klatki, bym mógł stamtąd odlecieć, nie uwolniłaś mnie, a ja sam nie mam wystarczająco sił by skruszyć łańcuch. Podejrzewam, że z biegiem lat trochę zardzewieje, że czas pozwoli mi chociaż poluzować go na tyle, bym mógł znaleźć miejsce w sercu dla kogoś innego. Może jest ktoś, kogo zadowoli ten skrawek. Kto będzie w stanie ignorować okropne żelastwo, jakie nas łączy, i warzyć codzienną dawkę słabych mikstur, które złagodzą działanie twoich trujących napoi.
Jeśli nie, to przynajmniej jedno z nas jest zadowolone. To i tak całkiem dobry wynik, prawda?

W półmroku panującym w pokoju panowała cisza, zakłócana jedynie miarowymi oddechami dwójki ludzi. On spał, ona trwała w płytkiej drzemce, gotowa zbudzić się na dźwięk płaczu. Stała się na to bardzo wyczulona, wystarczył odgłos pociągnięcia nosem i już była na nogach, gotowa do zajęcia się swoim małym skarbem. Na szafce nocnej leżała książka, z wystającą z środka zakładką, oraz okulary do czytania. Pośród kolczyków, naszyjnika i bransoletki stał też zegarek, pokazujący godzinę 2:03. A tuż pod nim, przygnieciony i z plamą kawy leżał list, najwyraźniej często czytany, bo widocznie wymięty. Miejscami zaschnięte ślady łez zniekształciły słowa, jakie na nim widniały. A pod niedbałym pismem wyróżniały się dwa zdania, w których litery były bardziej zaokrąglone. Ładniejsze, większe, napisane z niezwykłą starannością.
Pamiętam. Bądź wolny.

750 wyświetleń
20 tekstów
4 obserwujących
  • 26 April 2012, 14:52

    Pięknie. To jedyne słowo, które przychodzi mi na myśl.

  • Sheldonia

    25 April 2012, 19:00

    Ja nie wiem, co mogłabym napisać. Nawet nie trzeba... Chciałabym tylko, żebyś miała świadomość, ze dal mnie jest to Twój najlepszy dotychczas tekst. Powalił mnie. Kogoś przypomniał...

  • Albert Jarus

    25 April 2012, 18:48

    ... oj pięknie...