Myślę o Tobie od kilku godzin. Smutno mi, bo nie pamiętam już jak czule się do mnie zwracałeś. Próbowałam odtworzyć w myślach nasz ostatni taniec. Wtuleni, bez słów, coraz bliżej... Mieliśmy wtedy 15 lat i bawiliśmy się w dorosłość. Ta Twoja dziwna gra, w której Ty byłeś po alkoholu, a ja miałam udawać, że kolejnego dnia nie będziesz nic pamiętać. Odepchnęłam Cię, bo się bałam. To odtrącenie było prośbą o pokazanie mi, że jesteś silniejszy, że jesteś ponad wszystkie moje lęki. Gdybyś wtedy sięgnął po to, czego pragnąłeś, gdybyś przyciągnął mnie do siebie mocno i pocałował... Może później by się to rozpadło? Nie wiem, ale czuję, że byłaby to bardziej dojrzała decyzja. A może dziś oboje wspominalibyśmy tamtą chwilę?
Odnalazłam swój dom. Jest stabilny, silny i ponad wszystkie moje emocje. Wbiegam do niego jak mała dziewczynka, otulam się nim kiedy marznę, dojrzewam, akceptuję w pełni swoją kobiecość, sięgam po więcej, jestem silniejsza, mogąc dzielić się swoją siłą. Chciałam żebyś to Ty był tym domem... Nigdy nim nie będziesz i nie jest nam z tym źle. Możesz to, czego zapragniesz tak, jak wtedy, gdy nie odnalazłeś siły, by po mnie sięgnąć. Nie zgub jej w sobie nigdy więcej, bo czasem chwila słabości może na wiele lat zamienić Cię w niespełnienie.
Pięknie napisane:)
Spełnienie niespełnienia po wielu, wielu latach może prowadzić do szalonego rozczarowania ( czego doświadczyłam osobiście i nawet wspomnienia nie pomogły ) -- cóż ... samo życie.
Pozdrawiam jesiennie :)
Dziękuję za tak osobisty wpis