Menu
Gildia Pióra na Patronite

Drogi ***

clarissa

clarissa


Miałeś rację. Jak zawsze. Nie mogłam przyznać tego od razu, bo poczułam się zbyt upokorzona, by odpowiedzieć na Twój list. Chyba rzeczywiście stałam się cieniem samej siebie. Chociaż coraz częściej zastanawiam się czy kiedykolwiek istniała silna wersja mnie. Może to była tylko kolejna z masek, a ja po prostu nie zauważyłam, że to nie jest prawdziwa twarz?
Pamiętasz jak byliśmy dziećmi i potrafiliśmy godzinami siedzieć przy oknie i wsłuchiwać się w dźwięki spadającego deszczu? Teraz też to robię, ale nie czuję się oczyszczona. Brakuje mi Ciebie. Zamilkłeś na tak długo, a nigdy nie byłam przyzwyczajona do samotności. Pewnie zarzucisz mi, że mam wielu znajomych i nie wiem czym jest prawdziwa samotność. Tylko najpierw zastanów się czemu nigdy nie nazywałam ich przyjaciółmi. Lub nazywałam, sama już nie wiem. To tak poplątane, gdy nie ma nikogo, kto nie tylko słyszałby mojego słowa, ale przede wszystkich słuchał. Rozumiał. Ty zawsze rozumiałeś, nawet kiedy ja sama nie chciałam zobaczyć prawdy. Ale nawet Ty mnie zostawiłeś. Nie słyszałam Twojego głosu od tak dawna… Mam wrażenie jakbyś wyjechał i zapomniał mi powiedzieć, że nigdy już nie wrócisz. Wiem, że dawno temu kazałeś mi znaleźć kogoś godnego zaufania. Ale przecież Życie jasno dało nam znać, że nie można ufać nikomu. Nawet sobie. Nie myśl, że Cie obwiniam. Po prostu nigdy nie przygotowałeś mnie na dorosłość. A nie mogę być wiecznie dzieckiem.
Teraz czekają mnie poważne decyzje. W tym całym pędzie zaczynam się zastanawiać czy to, do czego zawsze dążyłam, jest warte tego wszystkiego. Nie widzę jednak żadnej alternatywy. Mogę brnąć w to dalej lub cofnąć się o trzy kroki i na zawsze zostać uszkodzoną wersją siebie. Nienawidzę tego jak żałosna się stałam. Nawet Ty, przyjacielu, nie potrafisz powiedzieć mi tego wprost… Przepraszam, nie powinnam mieć pretensji do Ciebie. Tylko czasami trudno przestać szukać winnego.
Pamiętasz tą piosenkę? Słuchaliśmy jej w ciepłe letnie wieczory, gdy jeszcze byłeś przy mnie. Tekst dawno zatarł się w moich wspomnieniach, ale pamiętam jedną frazę – „Miłość może ranić, ale jest najlepszą rzeczą jaka nas spotyka.” Zawsze obiecywałeś, że mnie też to spotka. Czekam tyle lat, a ona nie nadchodzi. Myślisz, że zrobiłam coś złego? Czy po prostu czasami omija te wybrakowane egzemplarze, aby nie skazywać nikogo na radzenie sobie z całym tym bałaganem? Nie, nie odpowiadaj.
Dawno nie byłam tak szczera, chociaż zasługiwałeś na ściągnięcie maski. Boję się tylko, że teraz pomyślisz, że to kolejna gra – skrzywdzona dziewczynka. Nie mam nic, co udowodniłoby ci, że tym razem to moja własna skóra, nie przebranie. Może lepiej jeśli nie uwierzysz. Chyba to mniejszy wstyd udawać żałosną niż rzeczywiście nią być.

Żegnaj. Tym razem oficjalnie.

1060 wyświetleń
30 tekstów
1 obserwujący
  • fyrfle

    23 July 2015, 17:19

    Rozumiem - pozdrawiam!

  • clarissa

    8 July 2015, 16:26

    Gaia, dziękuję za mądre słowa.
    Fyrfle, to nie dziennik, wybacz jeśli chciałbyś suchych faktów. Nie piszę dla kogoś. Robię to dla siebie, bo tak najłatwiej mi się oczyścić. Być może nikt nie powinien tego widzieć. Taka moja poplątana psychika. Nie stać mnie najwidoczniej na większą szczerość.
    Pozdrawiam

  • fyrfle

    8 July 2015, 16:12

    Bardzo ogólnie napisane - cenzurowałaś ten list na potrzeby tego portalu.

  • Gaia

    8 July 2015, 15:55

    Czasem tak trudno zrozumieć siebie, że lepiej nie próbować samemu. W oczach innych ludzi odbijamy się ładniej. Ale, no właśnie - tylko w samotności mamy szansę na pierwszą wątpliwość. To początek drogi po własną pewność i tożsamość.
    Ten List ma swój ciężar. Poczułam.
    Wszystkiego lepszego :)