Menu
Gildia Pióra na Patronite

Miał smak gumy jabłkowej...

Sheldonia

Sheldonia

Kochany...
Smakuję to słowo literka po literce i zastanawiam się, czy to nie oszustwo tak Ci pisać. k.o.c.h.a.n.y. Może tak wypada? Jeżeli tak, niech więc zostanie...
Pamiętasz tamten dzień? Nie widzieliśmy się wtedy ponad trzy tygodnie. Byłam Ciebie taka spragniona, tak bardzo chciałam Cię już zobaczyć. Pamiętam, jak w końcu przyszedłeś, usiadłeś obok mnie i poczułam taki spokój, jakbyś nigdzie nigdy nie odchodził.
Ścinałeś moją dłoń, jakbym w niej zamknęła cały sens istnienia świata. Trzymałeś stanowczo, a jednak delikatnie, a mnie wydawało się, że już jesteś mój. Że zawsze... od zawsze... na zawsze...
A ja Cię przecież nie miałam nawet w czasie tych kilku sekund, gdy nasze kciuki obcierały się o siebie. Nawet nie wiesz, że mnie nikt nigdy tak nie dotykał po moim wnętrzu, dotykając tylko dłoni. Byleś pierwszy. Widzę to wszystko, jakbym patrzyła na starą fotografię i nadziwić się nie mogę, że tak silny splot rozerwał się tak łatwo i nieodwracalnie. Szukałam siebie pod Twoimi paznokciami, ale nie znalazłam nic, co choćby miałoby ślady mojego DNA. Twoje ciepło przelewało się na moje palce i wydawało mi się, że to wystarczy. Że przecież dłoń w dłoni... że palec wokół palca... paznokieć przy paznokciu... że to musi przecież coś znaczyć.... że przecież nie każdego trzyma się w ten sposób. I nagle wkradła się myśl sprytna, dotąd schowana w podświadomości... "A co jeśli on trzyma... że inne... że cieplejsze... że ładniejsze dłonie... że to nic... ?"
Ukradkiem widziałam, że patrzysz na te nasze dłonie i myślisz o tym, co się z tego wykluje. Czułam zapach strachu. Bałeś się... Więc i ja przestałam wierzyć i zaczęłam przesiąkać tym smrodem. Już wiedzieliśmy, że się nie uda. Uścisk zelżał, chociaż palec nadal przy palcu...
A ja tak bardzo chciałam, żebyś chociaż Ty uwierzył. Żebym i ja mogła zacząć wierzyć przy Tobie... Tobie... dla siebie.
Badałam każdą wystającą kostkę i pieściłam ją, jakby była najważniejszym elementem Twojego ciała. Miałam tylko te Twoje pięć palców, a czułam się pełna, dopełniona, absolutna. Zaryzykuję nawet stwierdzenie, że szczęśliwa.
A Ty, pamiętasz? Pamiętasz, jak powiedziałeś mi pewnego wieczora, gdy siedzieliśmy wtuleni na ławce, że czujesz się szczęśliwy? Pamiętasz...? Pewnie nie, bo wszystkich kłamstw się nie pamięta. A dla mnie te słowa stały się wyznacznikiem. Starałam się, żeby usłyszeć je jeszcze raz i jeszcze... i jeszcze... zamiast "kocham". Takich słów nie rzuca się na wiatr. Przynajmniej nie powinno... Wydaje mi się, że dawałeś mi sporo tych słów tylko po to, bym myślała o nich, kiedy odejdziesz.
Nie mam po Tobie niczego. Tylko zaschnięty liść rododendronu, który zerwałam gdy całowaliśmy się w parku w śniegu po kolana, a z wierzy kościelnej rozbrzmiewała melodia o godzinie 12 w południe. Myślałam, że to wystarczy, że ja tam, Ty tam w tym samym czasie... Ty, z rękoma obejmującymi mnie w pasie, ja z dłońmi na Twoich barkach... My usta przy ustach... że to coś znaczy... że jesteśmy... że istniejemy... I wtedy, kiedy się rozstawaliśmy, ja zerwałam ten liść, by mieć pewność, że to było naprawdę... że sobie tego nie wymyśliłam, żebym miała coś, co należało do tego czasu... Śmiałeś się wtedy ze mnie i powtarzałeś, że nie potrzebuję żadnej pamiątki, bo zawsze będziesz obok... że Ty będziesz moją pamiątką po sobie, po nas... A teraz patrzę na ten wysuszony liść przypięty szpilką do ściany i nie mogę uwierzyć, że to jedyna rzecz potwierdzająca, że sobie tego nie wymyśliłam... że to było... mimo że nie ma od tak dawna... jesteś mi liściem na ścianie, na który patrzę przed snem... i tym liściem spływasz mi po policzkach... i tym liściem czekam...
Pewnie czytając to, nie możesz uwierzyć, że tak rozprzestrzeniłeś się w moim życiu, że żyłam Tobą, że byłeś we mnie po brzegi... Ja też nie potrafię w to uwierzyć, bo wśród wszystkich ludzi, jakich znam, Ty zasłużyłeś na to najmniej.
Gdzie teraz jesteś? Jakim cudem świat nadal istnieje, skoro Ciebie już nie mam? Co mam powiedzieć moim palcom, każdemu z osobna, pytającemu niemo o to, gdzie jesteś? Co mam im powiedzieć? że grzeją gdzie indziej...? kogoś innego...? mocniej? bardziej? prawdziwiej?
Jak mam wypełnić tę przestrzeń we wnętrzu dłoni, która uporczywie nie chce się Tobą wypełnić? Co ja mam w ogóle zrobić z rękoma? Chwycić się rurki w autobusie...? Schować do kieszeni...? Podpisać kartę w bibliotece miejskiej? Tak zwyczajnie...? Po tym jak ściskała ją Twoja dłoń? Mam ją zbezcześcić bakteriami z rurki autobusowej, z długopisu? Powinnam odciąć te dłonie i powiesić na ścianie w ramce jako dowód, że byłeś. Przez chwilę... na chwilę...
Wiesz, nawet nie wiem po co to wszystko. Ja Cię już nawet nie chcę z powrotem. Chciałam tylko, żebyś wiedział... nawet nie wiem, co tak naprawdę... po co... i co to zmieni...
Życzę Ci szczęścia, bo będzie Ci w życiu trudno, skoro wyrzucasz z niego ludzi, którzy chcą Ci pomóc, skoro nie wiesz, czego tak naprawdę chcesz. W każdym bądź razie nie mnie.
Żegnam Cię, kochany.
k.o.c.h.a.n.y. Tak, to nadal dziwnie brzmi. Może lepiej, niekochany?
A więc, żegnam Cię, niekochany.... Miłego życia jak najdalej ode mnie... beze mnie... dla siebie.

Ps. Pamiętasz, że nasz pierwszy pocałunek miał smak gumy jabłkowej...? Pewnie nie. A ja z tymi wspomnieniami muszę żyć.

4848 wyświetleń
120 tekstów
43 obserwujących
  • Albert Jarus

    9 May 2012, 21:22

    Trwać będę przy Tobie... świetnie się odnajduję w Twoim świecie

  • Sheldonia

    4 May 2012, 12:37

    Albercie, Ty tak wiernie trwasz tutaj, że ja nie muszę już chyba nic więcej pisać, niż: Ty wiesz...:)
    Zakochana, miło mi bardzo, ze śledzisz moją "twórczość". Nie pozostaje mi nic innego, jak zaprosić Cię do dlaszego czytania tych, które się dopiero "piszą"...:)
    Doroto, to jest przekleństwo kobiet chyba, te bezsensowne szczegóły, które dla nas znaczą więcej niż w rzeczywistości powinny.Pozdrawiam;)
    Dziękuję, Piotrze, za odwiedziny. A wspomnienia dobre, jak każde inne. Się "powyspomina" i zapomni;)

  • 4 May 2012, 12:30

    Kolejne piękne opowiadanie.
    Takie realne, rzeczywiste, no i pokazujące bardzo wiele uczuć.
    Życzę większej ilości opowiadań tego typu, ale nie takowych wspomnień :)

  • Albert Jarus

    3 May 2012, 12:49

    Nigdy nie zostaniesz wolna... przykro mi bo to już udowodnili naukowcy... wspomnienia niedokończone zawsze będę dobre zawsze będzie się je pamiętać itd... nie mam siły pisać...
    Właśnie podsumowałaś mój dzisiejszy sen, a to nie jest przyjemne...
    Powodzenia.

  • Sheldonia

    3 May 2012, 11:07

    Rafale, Pantero dziękuję za odwiedziny. Miło mi, że się spodobało. :)
    Michale, ja już nic nie rozdrapuję. To tekst sprzed tygodnia może... Dziś już jestem wolna. I niech pozostanie "niekochany";)
    Dziękuję, że czytasz moje głupoty. I życzę Ci powodzenia w nauce. Pozdrawiam:)
    Tajemnicza, Tobie tez dziękuję. Lubię takie komplementy, ale obawiam się, że mnie nimi zepsujesz;) A tak na poważnie, to wiedząc, że ktoś czeka na moje teksty, palce same tańczą po klawiaturze.:)
    Pozdrawiam i dziękuję Wam grupowo i każdemu z osobna.;)

  • xTajemniczax

    3 May 2012, 01:32

    Piękne i dosłownie porusza wszystkie uczucia przy rozstaniu. Jestem Twoją wielką fanką. Twoje opowiadania są tak autentyczne, tak zlewają się z rzeczywistością. Tak, że człowiek wtapia się w te historie. Twórz dalej. Czekam niecierpliwie.
    Pozdrawiam~

  • Lacrimas

    3 May 2012, 00:02

    Nawet nie wiesz, jak wspaniale jest przeczytać cokolwiek innego, aniżeli streszczenia lektur, które powtarzam sobie drugi dzień i wychodzi mi to już bokiem. Jutro najprawdopodobniej zwariuję, dlatego postanowiłem wpaść tutaj przed snem. :)
    Kochany czy niekochany? W sumie to chyba bez znaczenia. Zapytaj samej siebie, czy chcesz kochać. Nawet na najpiękniejszych wspomnieniach nie zakiełkuje szczęście. A potem idź, szukaj i delektuj się tym, co chciałaś zabić. Mnie życie nauczyło, że nie ma sensu rozdrapywać w nieskończoność starych ran. I tak niektórzy są gotowi wyrzucić nas ze swojego życia bez słowa. Niech czynią to dalej. Wtedy z jeszcze większą radością będę wspominał inne chwile. Z innymi ludźmi. Tak, oni istnieją! :)

    Pluuuuum. Ekhm, coś mi się już miesza, bo miało być : plus. :)

  • Panthera

    2 May 2012, 23:13

    dołożę*
    Nie no nie ma jak walnąć tak beznadziejny błąd, efekt chyba zmęczenia D;

  • Panthera

    2 May 2012, 22:55

    No więc ja także dołorzę swoje trzy grosze, i powiem iż to jest przepiękne, porusza. Cudo.
    Pozdrawiam i życzę miłej twórczości ;).

  • 2 May 2012, 22:49

    Kurczę tak! Pisz więcej, rozbuduj to, a wena...Wena to chwila, jest albo nie ma...Mam nadzieję, że dopisze niebawem:) Niestety upierdliwa z niej kochanka...