Menu
Gildia Pióra na Patronite

List

Forsycja

Jak powinnam zatytułować ten list? Jak się do Ciebie zwrócić? Kochany? Przyjacielu? Mój drogi? Czy powinnam w nagłówku napisać Twoje imię? Nie wiem, ale przyjacielu brzmi chyba dobrze? Chociaż przy Tobie właściwie nie powinnam zwracać uwagi na słowa, ponieważ nigdy nie miałam takiej potrzeby. Znaliśmy się przecież jak przysłowiowe „łyse konie”, nigdy nie musiałam przed Tobą nic ukrywać, więc i teraz nie będę.

Odkąd poprosił mnie o rękę wciąż zastanawiałam się czy do Ciebie napisać.. Czy tak naprawdę mam prawo ingerować jeszcze w Twoje Zycie? Ale musiałam. Wybacz. Dwa lata próbowałam napisać ten list, a nieskończona liczba jego egzemplarzy lądowała wciąż w koszu pod moim biurkiem. Dzisiaj postanowiłam ,że ten będzie ostatni, choc wiem, że muszę szybko wrzucić go do skrzynki, bo boję się ,że się rozmyślę. Ludzie ranią się zawsze za mocno prawda?

Wciąż tu jestem wiesz?

Przechadzam się po Wrocławskim rynku i obserwuję ludzi, zastanawiam się czy ta posępna Pani która codziennie karmi tu gołębie, czy ktoś za nią tęskni? Czy ktoś o niej myśli, chociaż raz dziennie? A ten mały chłopczyk, którego młody mężczyzna, prawdopodobnie ojciec prowadzi za rączkę, czy tak naprawdę ma szczęśliwe, beztroskie dzieciństwo? Albo ta dziewczyna w białej sukience z grubym jasnym warkoczem, czy te siniaki załapała na ściance wspinaczkowej czy ktoś ją uderzył?.

Wśród zaszufladkowanych wspomnień, opinii , dawnych pretensji i minionych problemów, które obecnie wydawały się zupełnie nieważne.
Kilka marzeń, pamiętasz? To wtedy myśleliśmy, że jesteśmy władcami życia, jego Panami, pamiętasz? Wtedy wszystko należało do nas! Nasze marzenia, nasze pragnienia, nasze „chcę”, nie, nie było w naszym słowniku słowa „muszę”. To nas zupełnie nie dotyczyło! Też masz wrażenie, że to było tysiące a może miliony lat temu?
Nie, nie mów nic, nie chcę wiedzieć, chcę tylko pamiętać "tamto", nie teraz. „Teraz” jest tak boleśnie i rzeczywiście straszne. A przecież słońce jest to samo, drzewa są te same, nawet ten stary budynek na dachu którego przez tyle miesięcy podziwialiśmy wschody słońca! Przecież nic się nie zmieniło! Nic nie powinno się zmienić!

Z czasem na wszystko się godzimy. Wtedy nie chcieliśmy. Wtedy i Ty i ja mieliśmy nasze chmury, tam krążyliśmy, wysoko po nieboskłonie nadziei i jak nam się zdawało pięknej dorosłej rzeczywistości. Tak, wydawało nam się ,że wszystko nam się należy, śmialiśmy się z błahostek, płakaliśmy ckliwie z rzeczy zupełnie nieważnych, tam byliśmy gwiazdami bluesa wciąż zdzierając nasze gardła na kolejnych piosenkach Lombardu, Dżemu i wszystkich innych tekstów, których dzisiaj już nawet nie usiłuję sobie przypomnieć, a pamiętasz jak czytaliśmy „Mistrza i Małgorzatę” Bułhakowa pod kocem?! Wtedy…
Teraz. Nie poznaję kobiety którą jestem. Wielu mężczyzn mówi mi,że jestem piękna. Nienawidzę tego „piękna”, nie potrafię go zostawić. Tak, za 8 miesięcy wychodzę za mąż, za mężczyznę, który uważa, że jestem piękna. Piękna! Rouzmiesz?!
Wszyscy wciąż uważają ,że ich marzenia są moimi. Już nie krzyczę. Nie ma już nikogo kto jest w stanie złapać mnie mocno za rękę i pociągnąć w górę.. Żyję poza życiem, poza rzeczywistością. Potrafię godzinami siedząc w pracy błąkać się w próżni moich własnych poplątanych myśli. I być może własnie dlatego mój szef mnie jeszcze nie wyrzucił, bo jestem piękna! Co gdy czas obejdzie się ze mną bardzo gorzko? Gdy na mojej twarzy zaznaczy swoją obecność?! Czy wtedy nie będę już piękna? Czy wtedy ktoś mnie uratuje jeśli nie potrafi zrobić tego teraz?

Dlaczego nie ma Cie przy mnie?

Mierzę białą suknię. Wokół mnie chodzą jak na szpilkach dwie kobiety rzucając kolejne propozycje dotyczące sukni, welonu, butów i całej reszty tych bzdur, których nie mogę pojać. Jak mają na imię? Jedna chyba Anna a druga? Nawet nie pamiętam.

Przyzwyczajam moje serce do wegetacji, staram się konsekwentnie wyzbyć emocji, lepie w nim dziury wszystkimi dostępnymi środkami. Ciągle na studiach, ciągle w pracy, zastanawiam się po co? Ostatni rok doktoratu i po co? Żeby postawić dr przed nazwiskiem? Nie śmieje się już tak jak wtedy. Sama czuje, że mój śmiech jest teraz jakiś odległy i zimny, prawie nigdy szczery. Ludzie których kocham opuszczają mnie po kolei. Ludzie bez których moje serce nie jest w stanie przepompowywać krwi, ludzie ,którzy są moim życiem, moją nadzieją, moją wiarą w przyszłość. Tą lepszą, ta piękniejszą przyszłość .Ludzie których kocham tak bardzo, że nie potrafię tego nawet powiedzieć.

Dlaczego zostawiłeś mnie samą?

Tak wiem, musisz iść dalej. To ten typ ciągłego podróżnika- buntownika. Mówią, że każdy z nas jest miłością czyjegoś życia. Ty byłeś moją. Pamiętam jakby to było wczoraj, to właśnie w tym autobusie powiedziałam Ci po tylu latach przyjaźni, że Cię kocham. Zupełnie nie wiedziałam jak Ci to powiedzieć, ale wiedziałam ,że jeśli tego nie zrobie całe życie będę żałowała. Pamiętam, że siedziałeś w nim bez słowa, a potem autobus zatrzymał się na moim przestanku. Czułam ból, niemal fizyczny. Nic nie powiedziałeś mimo, że poprzedniej nocy całowałeś mnie jakbym była jedyną liczącą się kobietą na ziemi.
Wysiadłam. Wtedy rozpłakałam się na dobre a przecież wiesz jak rzadko płaczę. Wtedy zdecydowałam, że moje serce będzie Cię nienawidziło. Na zawsze. Był we mnie taki ból, może jakiś rodzaj upokorzenia, ale czy miłość może być upokarzająca? Nie sądzę. W końcu przez kilka chwil czułam się najszczęśliwsza na świecie. Dziękuję Ci ,że mogłam się tak czuć.

Wiem, że byłam tylko jedną z wielu. Osiemnastą? Dwudziestą? Nie wiem. Wiem, że nigdy nic mi nie obiecałeś, ale tylko przy Tobie czułam się tak bezpiecznie. Znaliśmy się przecież od dziecka. Zniszczyłam przyjaźń? Długoletnią znajomość? Przepraszam ,ale nigdy bym sobie nie wybaczyła gdybym nie spróbowała.

Wybacz też ,że to tak długo trwało, ale moje serce nie mogło znieść Twojego widoku. Moje upokorzone, chore serce. Myślałam, że muszę wybaczyć Tobie a tymczasem musiałam sobie wybaczyć. Wciąż śnię o twoim uśmiechu, o Twoich ciepłych, silnych ramionach, które przytulały mnie gdy było źle. Zastanawiam się gdzie jesteś, co robisz, jak układa się Twoje życie. Mam nadzieję, że wspaniale, że odnalazłeś „ta jedyną”, że spełniasz swoje pasje i marzenia, że potrafisz „być” w miejscu, które jest tak nieokiełznane jak Ty. Bo przecież oboje tego pragnęliśmy prawda?

Mam tyle wspomnień związanych z Tobą. Pamiętasz? Uwielbiałam wiersze Baczyńskiego, choć ty nazywałeś go patetycznym hipokrytą. Pamiętam jak w szkole średniej dorysowałeś mu wąsy w mojej książce od polskiego i obraziłam się wtedy śmiertelnie Pamiętasz? Ja nie mogłam zrozumieć Twojej fascynacji komiksami. Nazywałam to dziecinadą.

Za 8 miesięcy będę kroczyć środkiem kościoła. Tam, przy ołtarzu będzie stał mężczyzna, który mnie kocha. Czuje a może nawet wiem ,że zrobię mu krzywdę wychodząc za niego, ale on wciąż myśli, że uda mu się dotknąć mojej duszy. Powiedziałam mu o Tobie dawno temu. Rozumie mnie, choć widzę, jak cierpi, chciałabym kochać go tak jak on kocha mnie. On powiedział mi, że będzie mnie kochał mimo wszystko, bo nie wyobraża sobie reszty życia beze mnie. Wtedy też pęka mi serce, bo wiem jakie to uczucie być tym „drugim”.

Mimo wszystko, chciałabym ,żebyś przy mnie był w tym dniu. Miałabym wtedy Twoją odwagę . Chciałabym, żebyś przyniósł mi bukiet słoneczników, przytulił mnie i życzył mi szczęścia. Wtedy wybaczyłabym sobie do końca. Mogłabym patrzeć na moje dzieci, wiedząc ,że nigdy nie mogły być naszymi dziećmi. Chciałabym żebyś w końcu powiedział mi wprost ,że nigdy mnie nie kochałeś, wiem to, ale chciałabym, zebyś to powiedział i przyniósł słoneczniki.

Jeśli ten list, stanie się powodem jakiś komplikacji w Twoim życiu nie przyjeżdżaj. Nie chcę w nie ingerować. Chcę po prostu ostatni raz Cie zobaczyć. Takie pożegnanie. Wysyłam na ten adres, bo tylko tam zawsze wracasz. I proszę pamiętaj o mnie. Pamiętaj o mnie jak o kobiecie, która zawsze w Ciebie wierzyła, która zawsze będzie cie kochała w jakiś chory i niezrozumiały sposób. I nie wiem czemu wciąż nie mogę zakończyć tego listu, tyle się wydarzyło, ale to już nie jest „nasze”, po prostu nie zapomnij o mnie. Proszę. Gdziekolwiek jesteś przesyłam Ci promyki słońca, które ogrzewają moją buzię i ten stary egzemplarz „Mistrza i Małgorzaty”, który czytaliśmy wtedy na dachu. Wiem jak uwielbiasz tą książkę, chciałabym żebyś ją miał.

Ściskam Cię mocno Mój Przyjacielu
Karolina.

„Wszystko będzie, jak być powinno, tak już jest urządzony świat.”
(M i M .Woland.)

1241 wyświetleń
23 teksty
0 obserwujących
  • 26 October 2012, 13:46

    Więc doskonale rozumiesz..
    :)

  • Albert Jarus

    25 October 2012, 22:37

    każdy chce zostawić otwartą furtkę na wszelki wypadek...
    wiem... mam tak :(

  • 14 October 2012, 17:54

    Albercie,:)
    Dziękuję za radę, oczywiście wiem,że masz stuprocentową rację, staram się, ale pewnie sam wiesz,że zamknięcie pewnych rozdziałów w życiu bywa trudne i czasami sami nie wiemy czy naprawdę chcemy je zamknąć....

  • Albert Jarus

    9 October 2012, 21:51

    za szczerość...
    jedno powiem, sporo osób wierzy w to szczęście, które gdzieś zostawili.
    Karolino... Twój przyjaciel nie zmieni Twego świata, to zostało zamknięte, chcesz wierzyć, że jeszcze coś się uratuje, nie można żyć przeszłością, wtedy nigdy nie jest sie szczęśliwym... nigdy! Bo żyjesz dla kogoś obcego nie dla siebie, dla kogoś kogo już dawo nie ma i kto nie wróci.... Boli... ale wzrok wbity powinien być w to co przed Tobą.
    To takie moje słowa dla nadawcy :) nie podniosą, ale może pomogą otrzeć łzę

  • 28 August 2012, 18:28

    Dziękuję:) Boli i to czasami aż za bardzo, ale trzeba żyć dalej..

  • CzerwonaJakKrew

    27 August 2012, 22:04

    Pięknie, pięknie, pięknie… Tak jak Karolina ściska swojego przyjaciela, tak moje serce ścisnęło się, kiedy czytałam Twoje słowa. Życie boli… Boli, bo ona nigdy nie będzie szczęśliwa, bez niego nie będzie…

    Pozdrawiam,
    CzerwonaJakKrew