Menu
Gildia Pióra na Patronite
nostalgiaaa

nostalgiaaa

Czwartek, 4 lipca 2014 r. Godzina 3:18
Piszę do Ciebie, bo jest mi tak bardzo źle, bo czuję się taka samotna i do niczego, bo oduczyłam się chyba żyć i nie za bardzo umiem sobie z tym poradzić… Piszę do Ciebie, bo nie potrafię już pięknie składać liter i nie mam do kogo mówić ,,Dobranoc’’, kiedy zasypia obok mnie… Piszę do Ciebie, bo do mojego serca wkradła się tęsknota i muszę Ci powiedzieć, że jest ona bardzo natarczywa, bo wiesz… ona wcale nie chce z niego wyjść. Próbowałam ją jakoś wypędzić, byłam nawet z tym u lekarza, ale rozłożył bezradnie ręce i powiedział, że to mnie, nadejdzie lato i wszystko wróci do normy… Ale ja wiem, że nic już nie wróci do normy… Czuję się jakbym opadła z sił, jakby ktoś mnie rozpruł i wyjął ze mnie życie, a zamiast niego wlał we mnie smutek. Wiesz, myślałam, że może jak do Ciebie napiszę, to jakimś cudem poczuję się lepiej… Ale niewysłane listy nie przynoszą ukojenia, wprost przeciwnie, rozszarpują serce i nie pozwalają spać… Teraz już chyba wiem skąd wziął się ten brak chęci do życia we mnie, to już 24 list do Ciebie, a ja nadal nie otrzymałam żadnej odpowiedzi… Powinnam położyć się spać, ale to i tak nie ma sensu, przecież nie zasnę… Chcesz może napić się ze mną naszego ulubionego wina? A nie, przepraszam, właśnie się skończyło…
Półtora miesiąca wcześniej
On. Ona. Oni. Ona. On. Oni. ONI. Wysoki brunet i drobna blondynka. Zielone oczy i brązowe oczy. Malinowe usta i najpiękniejszy na świecie uśmiech. To właśnie Oni. Dwoje zakochanych w sobie po uszy dwudziestolatków, niewidzących świata poza sobą, a może raczej niechcących widzieć niczego innego. Ona poza nim. On poza nią. Ileż oni by dali, aby móc spędzić razem całe życie.
Kraków. Wisła. Słońce. Wschód. Ty. Ja. My. Splątane nasze dłonie, usta pełne pocałunków i bijące serca. To właśnie My.
Był chyba maj, bardzo wczesny ranek, gdzieś między 6 a 7 godziną. A oni jak zawsze o tej porze siedzieli objęci nad Wisłą, na ławce pod kasztanem, tej, na której wyryli dwie literki, z pewnością nie były to ich imiona, ale nikt poza nimi nie wiedział, co tak naprawdę one znaczą. Tylko on i tylko ona znali tę tajemnicę.
Przytulał ją do siebie tak, jak gdyby to był pierwszy i ostatni raz, w taki sam sposób jak zwykle. Mówił coś do niej, a ona śmiała się wniebogłosy. Miała najpiękniejszy uśmiech na świecie. Uwielbiał ją obserwować, mógł to robić godzinami, czasami się nawet zapominał, a wtedy ona się na niego złościła i kazała mu przestać. Najchętniej podziwiał jej usta, uważał, że to jest najpiękniejsze a zarazem i najsmaczniejsza część jej ciała; (oczywiście nie ujmując innym, które też uważał za atrakcyjne), taka delikatna i wrażliwa jak ona. Często zaskakiwał ją niezapowiedzianym pocałunkami, wtedy wpijał się w jej usta i szeptał, że smakują jak maliny (jego ulubione owoce).
Świeciło słońce, a z nieba zaczął padać deszcz… Chwycił ją jeszcze mocniej w swoje ramiona, a ona wtuliła się w nie jak małe dziecko. Zawsze tak robiła. Wtulała się w niego jak mała dziewczynka. Czuła się przy nim bardzo bezpieczna, wiedziała, że przy nim nic jej nie grozi, że on jej nigdy nie zostawi, że jest dla niego najważniejsza na świecie. (A jednak… Zostawił.) Uwielbiała patrzeć się w jego oczy, kiedy to robiła, miała wrażenie, że widzi w nich cały ich wspólny świat. Duży dom z ogrodem, dwoje cudownych dzieci i psa- to wszystko, o czym zawsze marzyli.
-Nie kocham Cię- tyle wystarczyło, aby ich świat się zawalił. Jej, bo usłyszała coś, co zabiło ją od środka. Jego, bo okłamał osobę, którą kochał najbardziej na świecie. Rozeszli się w swoje strony. Oboje z krwawiącymi sercami i oczami pełnymi łez.
Biegła, a z jej oczu płynęły łzy. Nie zwracała na nic uwagi. Czuła, że jej świat się zawala, że nie ma już dla niej ratunku. Chciała zniknąć, ulotnić się… Najważniejsza na świecie osoba wbiła jej nóż w serce.
Został i chciał się zabić.
Kraków. Łzy. Połamane serca. On. Ona. To już nie Oni. Ich już nie ma…
Czwartek, 5 lipca 2014 r. Godzina 4:05
Nie wiem nawet od czego powinienem zacząć… Brak Twojego ciepła mnie zabija. Czuję się jak ktoś, kto miał wszystko i nagle to wszystko zostało mu odebrane . Zniszczyłem to, co budowaliśmy razem przez te wszystkie miesiące. Zostawiłem Cię na chwilę, a wtedy Ty zniknęłaś mi z oczu i zamiast biec za Tobą, ja pozwoliłem Ci odejść. Żałuję tego, nawet nie zdajesz sobie sprawy ile bym dał, żeby móc cofnąć czas, żeby móc jeszcze raz obudzić się obok Ciebie i powiedzieć jak bardzo jesteś dla mnie ważna i jak bardzo Cię kocham... Czuję się tak cholernie źle z myślą, że już nigdy mogę Cię nie zobaczyć, a to wszystko przez moją głupotę… Zamiast powiedzieć prawdę, wolałem skłamać… Myślałem, że tak będzie lepiej, że przez to uda mi się Ciebie ochronić. Chciałem, żebyś przy mnie zawsze czuła się bezpieczna, ale nie poradziłbym sobie ze świadomością, że lada dzień mogę Cię zostawić, dlatego wolałem skłamać i pozwolić Ci odejść… Stchórzyłem, wiem o tym. Ale wtedy nie widziałem innego wyjścia. Wydawało mi się, że to będzie najlepsze rozwiązanie…
Dzisiaj o 15 mam mieć operację. Tym razem nie stchórzę. Wygram tę bitwę dla Ciebie. Bo jesteś najważniejszą kobietą w moim życiu…
P.S. Kocham Cię.

173 wyświetlenia
11 tekstów
1 obserwujący
  • nostalgiaaa

    29 June 2015, 06:45

    Dziękuję.