Chłopcze... chłopczyku... mężczyzno. Jakkolwiek bym Cię nie nazwała, ile razy nie użyłabym Twojego imienia... Ty i tak mnie nie usłyszysz. Może to spowodowane jest faktem, ze oddalony jesteś o setki kilometrów? ...podobnież nie ma rzeczy niemożliwych... Hmm... nazwę Cię moim Adamem... taaak, Adam. To piękne, takie rajskie imię... Dręczy mnie jedno pytanie... myślę, że jako człowiek wykształcony z pewnością będziesz wstanie udzielić mi satysfakcjonującej odpowiedzi.... Więc... powiedz proszę, dlaczego wymieniwszy ze sobą niezliczoną ilość słów, poznawszy tysiące swoich historii... będąc kiedyś tak blisko...i widząc Cię codziennie w mych myślach... nadal nie możemy się spotkać? Oboje jesteśmy dorośli... tak wiem. Masz kogoś. Ostatnio przedstawiłeś mi Ją -naprawdę urocza kobieta, chodź z wiadomych względów nie przepadamy za sobą... ...możesz szepnąć mi słowo - zapragnę więcej. Możesz mówić do mnie tak jak tamtej nocy...spokojnie...przecież Jej nie powiem, to będzie nasz sekret... Pamiętaj Adamie, że jestem cierpliwa. Poczekam. Rok, dwa, dziesięć... a może dzień bądź miesiąc? Nie pytaj mnie o to, bo wciąż mam nadzieje i gdy znów przyjdziesz - otworze Ci drzwi, poczęstuje ciastem, zaparzę herbaty. Ale, gdy któregoś dnia, po tygodniach milczenia Ty odezwiesz się... nie wiem czy wtedy nie będę już z innym Adamem, który jest równie wspaniały...chodź to Ty byłeś tym wyjątkowym....
Tak, ale przez długi czas pragniemy powrotu w tamto przeklęte miejsce. Wierzymy, że ono jest naszym prawdziwym domem. Przystanią, w której zacumuje prawdziwe szczęście. Dopiero później, marznąc w samotności, wyciągamy przed siebie drżącą dłoń... By znów poczuć, dotknąć opuszkami palców tych kruchych listów... przejechać nimi po rozkwitających płatkach, skrytych dotychczas w cieniu krzywdzących wspomnień...
A, że tych jabłek drzewo ma jeszcze sporo... i co rok zakwita nowy owoc.. hmm wiec można poddać się chwili i co dzień zrywać owoc zakazany, albo.... pozwolić by jabłoń pokryły liście i oddalając się w nieprzetarte ścieżki ogrodu, szukać nowego kwiatu...
Interesujący tekst, naprawdę mi się podoba. Chyba dlatego, że sam znam... przepraszam, znałem Ewę. Podobno żyliśmy w tym samym rajskim ogrodzie. Podobno nawet kpiliśmy z zakazów Boga. To miał być nasz raj... Nasz jednak umarł. Rozsypał się, zgubił sens. Ewa nie potrafiła już mówić, ja nie znajdywałem odpowiednich słów. Ona była kobietą, ja mężczyzną. Dzisiaj jesteśmy jak małe, zagubione dzieci. Przymykamy powieki, pod którymi widać jeszcze skrawki tamtych dni. Ale kiedy je otworzę... widzę Ewę. Ona też ma swój raj. Znów zrywam jabłko...
Oj, to zwykły chłopczyk, a nie mężczyzna, skoro i Ty i ona... i ta noc... Ale domyślam się, że nie to jest ważne, kiedy serce dziwnie bije dla chłopczyka... Pozdrawiam:)