Wróciła żaba z długiej podróży po tym, jak z błota własnego uciekła. Oczy wybałuszyła i coraz bardziej stawała się wściekła. Nie po nosie jej, nic nie szło po jej myśli. Błoto jeszcze nie wyschło, mokre i pełne zgniłych liści. Najpierw zadufana, z pewnością właściwą królowi kumkała i kumkała lecz bajorko na brednie nie pozwoli. A że cwana, zmieniła szybko postawę, i tu... porzekadło dla obrazu się zjawia: za koniem chodzi krok w krok tam, gdzie go kują i sama nogę podstawia.