chce się zmieniać dla ciebie, więc rozrzucam na wiosnę ubrania a ty mówisz; zdzira*, kiedy nastaje zima otulam się w pastele, pokrywam perłą, marudzisz; że przypominam bezę lub Mallow piankę, lato wyostrza apetyt, toteż maluję skórę słońcem na apetyczny panckake* ale; odmawiasz narzekając na mą rozwiązłość i pewną swobodę w byciu sobą, a czasem jesienią kiedy misternie zaciągam cię przed kominek, otwieram wino; oburzasz się na tę nostalgię i domagasz strip-sado-sexu*. nadeszła wiosna; i nie wiem czego się spodziewać; czy pociagniesz mnie za koniuszek swerta by pomału spruć ze mnie całą bajkę a dostrzeć człowieka?