Zadziwiające, że myśl, to jedynie zbiór, dobrze poukładanych obok siebie pamięciówek. Próbując zasnąć, zastanawiałem się nad świadomością, bo kontemplacja prawdy, jakoby uwalnia rozgrzany rozum, od codziennego poparzenia rzeczywistością. Układałem myśl, zaczynając od tego, że myśl to tylko zbiór wybiórczo wyszukanej pamięci, a dokładniej mówiąc - wartość bazowa informacji, pomniejszona o to, czego nie pragną zewnętrzne i wewnętrzne bodźce. Co ciekawe, zwróciłem uwagę na to, czym zajmował się mój wskazujący palec. Rysował półkole, dość niekształtnego jajka na ścianie przy łóżku. "Dlaczego akurat to?" - pomyślałem. Mogłem nim drapać ścianę. Kreślić ósemki, kółka, albo zwyczajnie zostawić go obok pozostałych. Zaciekawiony sytuacją, poszukałem korelacji - jakiegoś związku - pomiędzy znakiem, a zbiorem słów, które myślałem. Otóż, gdzieś obok informacji słowa "zbiór", musiały też leżeć - kilka neuronów dalej - moje matematyczne lekcje z czasów liceum. Dany znak, był znakiem iloczynu zbiorów, czyli właśnie takiej połowy jajowego okręgu. Może to tyko kolejna zbędna asocjacyjność, bawiąca się w szukanie sensu... Albo zbieg okoliczności, w który nie wierzę, gdyż wątpię, by bóg grał przy stworzeniu świata w kości, bardziej niż w to, że on istnieje. Tak więc zapewne obok słowa "zbiór" po sąsiedzku spoczywają wyrazy bliskoznaczne, rodzime, albo pokrewne. Jak więc mówić o świadomości, gdy posługujemy się jedynie -obfitym, bądź mniej obfitym - konektomem. Gdy każde zdanie, to odwiedziny sąsiada, rodziny, starych znajomych na imprezie o dobrze dobranej - zalecanej - liczbie gości. Jakby to było, gdyby moja świadomość, była na wpół bodźcem, na wpół jego odpowiedzią. Nawet nasz organizm, również jest jedynie bodźcem potrzeb fizycznych, psychicznych/mentalnych, realizowanym w zależności od naszych możliwości wywiązywania się z owych zachcianek. System nagród i kar - endorfina jak wyjadana marchewka już nie na kiju, serotonina jako kojąca kąpiel wśród zapracowanego niewyżyciem stresu, no i na końcu - z wielkiej trójki - dopamina, czyli satysfakcja z osiągniętych sukcesów. Nawet mój mały felieton, sugerowany potrzebą akceptacji w środowisku i samozadowolenia z tego, iż jestem w stanie to tak pięknie opisać. Bo w końcu narcystyczne przyzwyczajenie podpowiada, że stać mnie na to, by zbierać pochwały. Bezsenność, musi wypełnić ręce, pełne braku roboty. No i cóż mógłbym zrobić, by dać słodki upust ciążącym we mnie myślom? Wolna wola? To jedynie podejmowanie bezdecyzyjności, a przecież wciąż jesteśmy w ruchu, więc można sobie takową koncepcję darować. Wybierając mniejsze zło, wciąż nie można mówić, że to dobro. Z każdym pisanym przeze mnie zdaniem, nowe wiąże się na swój sposób z poprzednim. Można by wysnuć wniosek, że inteligentny człowiek, to ten który w jednej próbie myślenia, przebędzie najdłuższą drogę po informacjach kodowanych w komórkach nerwowych, po czym dobierze takie, które w społeczeństwie, albo w nim samym odniosły największy sukces uhonorowane kiedyś tam, gdzieś tam hormonem szczęścia. Zatem wie z doświadczenia, co przyniesie właściwy efekt. Jak słodki w zmysłach jest perfekcjonizm. Narcyzm musi być z nim w dobrych relacjach. Może nawet możliwość pytania, jest gdzieś zapisana w neuronach. Tak często przechodzimy obok pytań "po co?", "dlaczego", "jak?" etc etc Czy zadawanie sobie tych pytań, to świadomość? Czy tylko zabawa w nią, podsunięta przypadkowym bodźcem kującym w któreś z zakodowanych w nas - przez doświadczenie - pytań. Dzieci nie zadają pytań, których nie usłyszą pierwszy raz. Lecz to nie słowo zadaje pytanie, a odpowiedź. W prehistorii, żeby zadać pytanie, które owoce można zjeść, ktoś nam podobny, musiał się otruć. Tak więc możliwość szukania dziury w całym, wcale nie oznacza, że to ty szukasz. Świat szuka, a ja mu znajduję odpowiedzi. Rozum szuka, a ja mu dostarczam słodkiej chemii.