Menu
Gildia Pióra na Patronite

niekompletna

wiesz, na miłość trzeba zasłużyć. ja na nią nigdy nie zasłużyłam. nie zasłużyłam na to też, aby być chorą. i rezygnować ze wszystkiego, na czym mi zależało, aby się jej pozbyć. tej choroby oczywiście. i nie zasłużyłam na to, aby siedzieć w domu, czekać i powoli sobie umierać. tak wewnętrznie, po cichu - tracić wszystkie zmysły po kolei. i patrzeć jak krew kapie z nosa powoli na chusteczkę, kropelka po kropelce, chociaż ona już jest nią przesiąknięta doszczętnie. a w głowie leci "przemoknięte serca miast". cienie, które nawiedzają nocą, nie dają wytchnienia chociaż na chwilę, chociaż tego tak bardzo potrzebuję. chcę bawić się i być na przekór wszystkiemu szczęśliwa, ale zamiast tego siedzę i czekam aż krew przestanie lecieć. odliczam sekundy do tego momentu, w którym obudzę się i będzie już po wszystkim. wiesz, ja chciałabym zasłużyć na tę miłość, bo jej w życiu troszkę mi brakuje. brakuje mi tej osoby, która mnie przytuli, pogładzi po włosach i powie, że wszystko będzie dobrze, nawet jeśli tak nie będzie miało być. nadziei potrzebuje, że zdążę wszystko sobie ułożyć, tak jak ja bym chciała, a nie tak jak ironiczny los zdążył mi wybrać. zamiast nadziei, pojawił się deszcz i nasłuchuję odbijających się o parapet kropel deszczu. na szybach też pozostają krople i spływają po nich, jak moje marzenia po mnie. znikają bezszelestnie, chociaż przed chwilą odbijały się z hukiem. Nie ma mnie we mnie dla nich miejsca. ostatnio czytam coraz więcej. Zatapiam się w historiach bohaterów i wyobrażam sobie, że mogę być szczęśliwa jak oni. Przeżywam ich
rozterki, aby nie myśleć o swoich. Książki pomagają mi zapomnieć, chociaż na chwilę. Jednak kiedy dobiegam końca, nie chcę ich dalej czytać, boję się, że ich historia skończy się równie szybko jak moja. A ja nie chcę, żeby moja się skończyła. Jeszcze 23 sierpnia byłam tak niezmiernie szczęśliwa, że nie mogłam sobie wyobrazić, że coś może mnie spotkać złego. wiesz, że takie szczęście jest najgorsze, prawda? Bo kiedy układa się wszystko jak powinno, wystarcza jedna mała drobnostka aby wszystko runęło. i tak było również w moim przypadku. Takie szczęście to tylko moment przed niezmiernym cierpieniem. To tak jak w letnie dni, kiedy słońce jest wysoko i mocno grzeje. Zaraz na niebie pojawiają się chmury, chociaż przed chwilą nie było żadnej - i po słońcu zostaje tylko tęsknota za jego promieniami i upałem. Jestem standardowym przypadkiem człowieka, któremu przez moment się wydawało, że tym razem będzie inaczej, że nie runie wszystko, a ja będę do końca życie rozpromieniona. Naiwność w tym wypadku była maksymalna. Żyłam w tej sielance do 5 września, a potem moje życie zaczęło się coraz bardziej komplikować. Nie oczekuj w tej historii szczęśliwego zakończenia, to dopiero początek piekła, do jakiego przez przypadek weszłam. Tutaj nie ma miejsca na miłość, ponieważ jestem trochę niekompletna. I jestem wariatką. Wariatek się nie kocha, a to każdy głupiec wie.

371 wyświetleń
8 tekstów
0 obserwujących
Nikt jeszcze nie skomentował tego tekstu. Bądź pierwszy!