Menu
Gildia Pióra na Patronite

Już nic nie jest takie samo

To już nie to samo. Być może długo jeszcze nie będzie to samo, może nawet nigdy. Tak się piszę, gdy się cierpi, gdy coś człowieka męczy, coś mu ciąży, kiedy chce się wypełnić pewną pustkę. Tego we mnie już nie ma. Polubiłam felietony, chociaż nigdy nie myślałam o nich na poważnie. Wszystko co pisałam dotychczas było takie niesprecyzowane, to nie były felietony, to były impulsy. Coś się działo i powstawał tekst. Tekst, który nie zawsze miał początek. To był urywek, chwila przepełniona emocjami. Obraz przeistoczony w słowa, miał w sobie nutę poezji, jak wszystko co w nim opisane. Teraz jednak to odeszło. Mówię odeszło, choć to słowo nie ma w tym przypadku negatywnego zabarwienia. Minął pewien okres w moim życiu, ciekawy i ważny dla mnie samej. Pierwszy raz byłam z kimś tak blisko i nie był to mój przyjaciel, to zupełnie ktoś inny. Pierwszy raz mi zależało, ale nie tak jak zazwyczaj. Pierwszy raz się tak z kimś związałam emocjonalnie. Po raz pierwszy moje plany obejmowały „nas”, a nie mnie i kogoś. To bardzo wymowne słowo „nas” często ma wiele znaczeń, może być użyte do określenia narodu, subkultury, przyjaźni oraz związku. To było takie „nas”. Ciężko jest się odzwyczaić od takiego sposobu myślenia, przestawić na „mnie i Ciebie”. Ciężko jest rozplanować swoją przyszłość, nawet tą najbliższą, gdy ważny jej element znika. Z początku to nieosiągalne, nadal myślimy o nas, nadal mamy nadzieję na lepsze jutro. To chyba forma samoobrony jaką stosuję nasza psychika, wyparcie oczywistych faktów. Łagodzimy je rozmyślaniem jakby wszystko uratować lub to nie może się od tak skończyć. Niekiedy trwa to bardzo krótko, niekiedy dłużej zależnie od człowieka, ale faza wyparcia nie trwa wiecznie. Można powiedzieć, że po rozstaniu przeżywamy fazy podobne do żałoby. Mamy do tego prawo, bo pochowaliśmy coś ważnego i duchowego, naszą relację z inną osobą. Tak było w moim przypadku. Najpierw nie dopuszczałam myśli, że to koniec. Nie to się nie mogło skończyć tak nagle, nie w ten sposób. Wypierałam oczywiste sygnały z podświadomości, próbowałam jakoś to naprostować w głowie. Później było mi zwyczajnie źle, pusto i samotnie. Był czas wspominania wspólnych chwil, był czas oglądania zdjęć, odwiedzania miejsc, w których byliśmy razem. Stopniowo oswajałam się z nową sytuacją, zaczynałam się do niej przyzwyczajać, wszystko się zacierało. Smutek mijał z każdym dniem, poczucie samotności słabło z każdym wieczorem. Nawet moje reakcje były inne, nie każda wiadomość miała być tą od niego, jego widok był mi coraz bardziej obojętny, nie musiałam wiedzieć to będzie robił w najbliższy wolny wieczór. Powoli wkraczałam w nowy etap. Tylko czy na pewno był to nowy etap? Przecież, przez większość życia byłam sama, bez tej specyficznej więzi z kimś innym. Był to etap, z którego może wyjęte było parę miesięcy, ale zdobyte wiele znaczących doświadczeń.

27 909 wyświetleń
332 teksty
2 obserwujących
  • 26 January 2013, 22:01

    Dziękuję, nie spodziewałabym się, że ktos sięgnie po tak stary tekst :)

  • czarna mamba

    31 August 2012, 18:12

    bardzo fajnie ujete w calosc ,ktore hhmmmm i tak jeszcze sie rozlozy i pojedzie kazda w inna stone-widzisz ?tez zaczynam juz tworzyc hihi pozdrawiam :)