Menu
Gildia Pióra na Patronite

Analfabetyzm

fyrfle

fyrfle

Przyznam się szczerze, że gdyby nie temat analfabetyzmu w KS podjęty przez Annę w dzisiejszych warsztatach i pewnie wspólnie ze szanownym gronem administracyjno-moderatorsko-pedagogicznym tutejszym, to nad analfabetyzmem nie zastanawiałbym się i jedynie wpadłaby mi do głowy jakaś migawka tematu przy okazji kolejnej wizyty w kościele misjonarza z Afryki, który na miejscu tam buduje szkołę, a u nas zbiera fundusze lub jeszcze może przy kolejnym artykule w Polityce o działalności PAH i Janiny Ochojskiej na przykład i mogłoby i tyle by z tej migawki zostało, czyli nic, a czytałem w felietonie Anny, że temat na świecie jest bardzo poważny i dotyczy wielu wielu milionów, którzy nie mają i nie będą mieli nigdy szans na edukację, jeśli my za pośrednictwem naszych misjonarzy i organizacji pomocowych nie weźmiemy sprawy w swoje serca, portfele i nie przyjdziemy im z pomocą, czyli miłością, człowieczeństwem, a i chrześcijaństwem, bo chrześcijaństwo, moim zdaniem, to wyższa szkoła nieanalfabetyzmu.

A teraz z innej beczki spojrzę na ten jakże ważny temat, czyliż nie kupiłbym tak łatwo - na klik, najnowszego wydania dzieł wszystkich Edwarda Stachury w EMPIK-u, gdyby nie właśnie analfabetyzm Polaków - rzeczywisty, wtórny i ten jeszcze jeden, o którym pisała Anna, a polegający na tym, że proza Steda - na przykład "Cała jaskrawość" czy"Fabularasa" są trudne i wymagają zrozumienia, a komu by tam dzisiaj się chciało rozumieć wędrowne "życiopisanie" genialnego pisarza. Komu by się chciało studiować te zdania, w których Stachura dochodzi do tego czym jest dotknięcie całej jaskrawości życia? Kto by chciał go zrozumieć i zrozumieć jego twórczość dzisiaj, więc tak, żyjemy w dobie tegoż ciekawego analfabetyzmu nie zrozumienia, który i mnie dotyka, zwłaszcza czytając niektórych naszych kolegów poetów wiersze lub felietony jednej naszej pani koleżanki, albowiem w poezji oni odlatują pod zupełnie inne strzechy, w których ja - mój mózg, serce, duch i czakry nie mieszkają, a szanowna felietonistka używa języka, którym operują akademicy i cuś tam zrozumiem - pierwsze zdanie i potem co trzecie i wiecie...wychodzi potem , że ona pisała o w lubuskiem grzybach, a ja przeżywałem uniesienia będąc z jej zdaniami w kniejach Czarnej Hańczy...na rybach. Tak to jest, gdy zrozumienie z powodu form analfabetyzmu zastępuje interpretacja, ale nie martwię się, bo odkryłem kolejny stopień alfabetyzacji, czyli libację, a więc rozbieram poezję i ąckość przy pomocy wróżki półlitruszki, a bywa, że w sukurs przybywa jej siostra flaszuszka.

Czytając felieton Anny rozmyślaliśmy nad analfabetyzmami, bo doszliśmy do wniosku, że nie idzie już tylko o nieumiejętności pisania i czytania, ale o nieumiejętność podejmowania życia w jego różnych formach i tak ponoć Marek Koterski w najnowszej opowieści o Adasiu Miauczyńskim, film rozpoczyna od zadania pytania - czemu uczymy się w szkole matematyki, geografii, biologii, a nie uczą nas jak radzić sobie ze swoimi emocjami? My na przykład rozważaliśmy - czemu nie umiemy, czemu nie chcemy, czemu unikamy płacenia alimentów i podatków, przecież, to podstawy uczciwości i podstawy zdrowego społeczeństwa. Pytaliśmy się siebie na razie - czemu na kursach przedmałżeńskich nie uczy się, aby nigdy nie spuścić się z więzów miłości, a więc, że żona ma być jedyną osobą w twoim życiu, a nie pieniądz, praca, koledzy i pub. Czemu nie uczy się postaw patriotycznych, że Polska ma być najważniejszą w twoim życiu, a to oznacza w twoim życiu obowiązkowe podchodzenie do nauki, szanowanie pracownika i pracodawcy, stawianie małżeństwa i wynikającej z niego rodziny ponad wszystko inne, bo nie ma większego dobra jak mąż, jak dzieci, jak rodzina i domowe ognisko. Czemu nie uczy się miłości, a więc technik miłości fizycznej, więc czemu śmiało nie rozmawia się na specjalnych lekcjach lub na godzinach wychowawczych - czym w praktyce jest choćby Kamasutra, jaki cudem jest dla kobiety i mężczyzny, że bez takiej miłości nie ma szans, żeby małżeństwo było ciągłością wieloletnią.

Jest wiele rodzajów analfabetyzmu, który dotyka nas w życiu, bo wszystkiego nie jesteśmy w stanie pojąć i przyswoić, a czasem wystarczy wiedzieć tylko do kogo pójść, aby nasze potrzeby zostały zaspokojone, a więc choćby siewodnia wygląda sprawa z czytaniem tak, że kupujemy płytkę, czy klikamy i Olbrychski cudnie głosi nam zdania Stachury, ale jak już tego nie robimy, to nie jest to analfabetyzm, tylko...jołopizm.

Mirosław

297 734 wyświetlenia
4773 teksty
34 obserwujących
Nikt jeszcze nie skomentował tego tekstu. Bądź pierwszy!