Menu
Gildia Pióra na Patronite

Potęga zachwytu.

osho713

Przyklejeni do zewnętrznych przejawów formy (tego, co chwytasz jako materialne) zaczynamy oddalać się od siebie, nie siebie nawzajem(choć również), lecz siebie od środka. Nie siebie organicznego, ale od siebie duchowego. Gdy kierujesz swoją energię ku tym rzeczom ulega ona rozproszeniu. Lgnięcie do powtórzenia stanu zwanego "bycie zakochanym" jest jednym ze źródeł utraty tej energii.Pomiędzy pamięcią o stanie zakochania a tym uczuciem istnieje przedział czasowy, gdy tak naprawdę miłość nie wymaga czasu, jest stanem wykraczającym poza jego ramy. Umysł "przykleja się" do "zmarłego" wrażenia i podąża za nim wywołując uczucie tęsknoty za czymś, czego nie doświadcza. Rozdarcie jakie temu towarzyszy czyni Cię nieszczęśliwym, co dalej leży na półce z iluzją. Ujmując to bardziej obrazowo możemy przyjąć, że jesteśmy dzieckiem, któremu zabrano ulubioną zabawkę, by je ukarać. Podobnie ma się rzecz z ukochaną rzeczą, której posiadanie stopniuje poziom naszego szczęścia. Iluzja zaś objawia się w chwili, gdy rzecz staje się powszechna lub gdy widzenie obejmowało tylko te cechy, które my jako ludzie cenimy sobie najbardziej, a w zderzeniu z codziennością okazały się nieprawdziwe. Mamy zatem do czynienia z pewnymi stanami świadomości, lecz jest to reakcja umysłu, który przyzwyczaja się do powtarzalności, skupia się na oczekiwaniu, a w konsekwencji prowadzi do frustracji. Samo dążenie nie jest niczym złym, jednak oczekiwanie na rezultat wygodny dla nas okazuje się błędem. Nie oznacza to, że musimy rezygnować z planów i marzeń, oznacza to jednak, że nasze widzenie spełnienia powinno opierać się na stwierdzeniu: "ok, dobrze, że się spełniło" lub "ok, trudno, że się nie udało".

Ilość rzeczy, która wywołuje w człowieku frustrację przewyższa jego możliwości dopóty, dopóki nie znajdzie się punkcie przekraczającym wszelkie cierpienie. To jedyny nauczyciel, dzięki któremu pojawia się słowo: "dosyć". Jest to punkt zwrotny, lecz aby do niego dotrzeć nie wystarczy to sobie powiedzieć, ponieważ bez wewnętrznej metamorfozy nie ma ono żadnego znaczenia. Człowiek chory, sfrustrowany, pogrążony w depresji zostaje wyłączony z kontaktu z rzeczywistością, można przyjąć, że śpi. Różnica pomiędzy resztą śpiącego społeczeństwa a nim polega na tym, że jest on pogrążony we śnie, który opiera się na powtarzalności i podlega na błądzeniu oraz powracaniu permanentnie do tego samego przeżycia, które siedząc gdzieś głęboko nie pozwala mu wyrwać się z jego projekcji. Dlatego tak ważne jest, by wyszedł on na zewnątrz ze swoim wnętrzem, by zaczął skupiać uwagę na tym, co go otacza i rozpoznał w tym siebie. Dotyczy to zresztą wszystkich.

Nawiązanie kontaktu z tym co na zewnątrz nie polega na byciu szczęśliwym z powodu posiadania nowego sweterka, czy auta, choć nikt nikomu tego nie zabroni. Patrząc na bieg ewolucji człowieka pod względem materialnym uczucie nudy jakie w sobie potrafił wytworzyć wpędziło go w kłopoty, ponieważ zaczął korzystać z wyobraźni, by tworzyć nieskończoną ilość zabawek. Oddalając się od swoje pierwotnej dokonał podziału pomiędzy tym, co na zewnątrz i tym co wewnątrz tracąc kontakt z rzeczywistością.

Przed chwilą wypadł mi kawał tekstu, zupełnie się nie zapisał, ale właśnie to dobry przykład, by nie poddawać się iluzji i poczuciu straty.

Zatem powrót do pierwotnej natury odbywać się może dzięki odkryciu niewidzialnego pomostu pomiędzy tym co wewnątrz, a tym co na zewnątrz. Przypatrzcie się psom, wdzięczność ma ogromną moc, nie wdzięczność za coś, ale po prostu wdzięczność za samo istnienie, psy okazują wdzięczność za samo pojawienie się swojego opiekuna, nie robią nic specjalnego, po prostu są wdzięczne. Od tego i my musimy zacząć, co nie oznacza kupna psa, by się tego nauczyć. Spojrzenie za okno gdy pada deszcz nie napawa nas optymizmem, ale przypatrzcie się dzieciom, które proszą tylko o kalosze, by pobrykać po największych błotnistych brejach, które nam dorosłym kojarzą się z przeziębieniem, praniem i innymi przykrymi emocjami. Reagujemy wtedy jak roboty,przypominamy sobie wyuczone gadki swoich rodziców, a dzieciak tańczy i brodzi dla samego tańca i brodzenia, nie ma w tym specjalnego celu, zapomina o sobie - tym właśnie jest zachwyt. Dzieci wyrażają się często mówiąc o sobie: "...a teraz Jaś będzie się bawił w kałuży", nie mówią, JA idę się bawić, co oznacza, że nie dotarła do nich jeszcze identyfikacja siebie jako formy. Płaczą, gdy zabierze się im zabawkę, ale za chwilę mają inną i zapominają o związku jaki łączył ich z poprzednią. Niektóre z nich mają swoją ukochaną, której za nic w świecie nie chcą porzucić, czują się z nią bezpiecznie, ale tak naprawdę to my im to podpowiadamy: "przytul się do misia, będzie dobrze". Uczmy się od nich przebaczania, są tak dalekie od zgryzoty nad tym, co mogło je zaboleć, rozpamiętywania. Jedyne co pamiętają to, że coś sprawiło im ból, ale nie czują urazy do osoby, która (według dorosłych) mogła to sprawić.

Pomostem, który łączy to co na zewnątrz z tym co wewnątrz jest oddech. Skupianie się na nim "usypia" umysł, pozwala mu się zrelaksować, wyciszyć. Dzięki niemu uzyskujemy "kontakt" poprzez obserwację bez werbalizacji. Gdy patrzymy na drzewo nasz związek z nim jest obojętny,neutralny, chyba, że jest to drzewo, które było przeszkodą, gdy jechaliśmy samochodem. Jednak nikt nie ma pretensji do drzewa, że tam stało, gdy zdarzył się wypadek; to nakazuje nam rozsądek. Jednak nikt stojąc przy drzewie nie pomyśli, by poczuć wdzięczność za jego istnienie, za to że dzięki niemu my również możemy egzystować; ten związek został spłycony przez świat formy, który nie widzi relacji, związku między nami a drzewem. Utrzymywanie relacji z innymi ludźmi również odbywa się po coś, coraz rzadziej zdarza się nam być z kimś dla samego bycia. Jesteśmy z kobietą, ponieważ łączy nas z nią instynkt, ona nawiązuje relacje z nami, ponieważ również posiada np. instynkt macierzyński. To jednak wypływa z naszej natury i wcale nie burzy naszego poczucia jedności, wręcz przeciwnie. Jednak przebywanie w czyimś towarzystwie wynika z konieczności zaspokojenie umysłu, udowodnienia sobie swojej własnej wartości lub co gorsza pokazania bezwartościowości drugiej osoby - to straszne. Zadajcie sobie pytanie: "po co chcę jego, ją, widywać?". Czy jest tak naprawdę ta konieczność?

Z osobowości człowieka emanuje pewien rodzaj energii, któremu również ulegamy. Zmiana sposobu nastawienia do tej osoby służy nawiązywaniu relacji, zmienia również jej nastawienie do nas. Odkrywając zatem w sobie poczucie wdzięczności, czy to w relacji do człowieka, czy do drzewa wywołujemy ciąg zdarzeń, które zmieniają nasze postrzeganie, dając ujście emocjom w postaci zachwytu i jak dziecko brodzące w kałuży zapominamy o sobie. Gdy nasza identyfikacja samych siebie jako kogoś w relacji do czegoś warunkuje powstanie zależności wtedy znów popadamy w wir negatywnych emocji. Można to określić jako chęć zawładnięcia drugą osobą, by nasycić nią swoje JA, które pęcznieje i rozrasta się wywołując wewnętrzny konflikt. Ta sprzeczność jest źródłem naszego cierpienia, które zmienia się i ewoluuje, dokonuje podziału. Dlatego też patrząc na społeczeństwo mówimy o podziałach, ponieważ mimo przyjęcia założenia, że demokracja jest ustrojem dla wszystkich i jako taki pozwala korzystać z wolności w rzeczywistości stanowi kolejny podział. Każdemu wolno być biednym, ale też może być bogatym, można mieć pogląd, że makaron jest Bogiem lub uznać innego boga za bóstwo i zanegować istnienie wszystkich pozostałych. Wszelkie podziały i pojęcia są wymysłem, iluzją ku której zmierza człowiek. To rozdarcie jest wszystkim na rękę, ponieważ odnalezienie siebie staje się bardzo trudne, a kimś kto żyje niepewnością łatwo można sterować. Gdy człowiek odnajdzie swoje prawdziwe źródło staje się wolny, a wtedy nie można mu niczego zabrać ani niczego podarować, może istnieć ale równie dobrze może przestać istnieć, przestaje pamiętać o sobie - żyje w zachwycie.

Polecam techniki oddechowe oparte na uczuciu wdzięczności:)

Pozdrawiam

946 wyświetleń
27 tekstów
2 obserwujących
Nikt jeszcze nie skomentował tego tekstu. Bądź pierwszy!