Menu
Gildia Pióra na Patronite

Ona

Podczas burzy samotności przykrywała się kołdrą ze słodkich wspomnień i przytulała do marzeń, które już się nie spełnią, ale nadal leżą u niej na łóżku. Czuła się wtedy taka mała i nieszczęśliwa, wdychała smutek rozstania, które nie miało być wcale czasową rozłąką. Czasem coś w niej pękało. Pewnie godziny rozmyślań i smutne wnioski jakie z nich snuła robiły swoje, dlatego ze zmęczeniem zasypiała sama, przy jego zapachu na poduszce. Nigdy jednak nie płakała. To było w niej najdziwniejsze, umiała płakać na bajkach Disney’a, ale nigdy z jego powodu. Kiedy nie dawała już rady, wmawiała sobie, że przecież będzie lepiej, bo każda baśń ma dobre zakończenie. Tyle razy cierpliwe go tłumaczyła przed sobą, zawsze wynajdowała mu tysiące alibi, była jego najlepszym adwokatem. Człowiekiem, który widział w nim pokłady dobroci i porządności. Zastanawiam się tylko co ona do niego czuła, że tęskniła za nim bardziej niż powinna i czekała na niego dłużej niż wypadało. Nigdy nie mówiła w jego kontekście o zakochaniu zawsze o przyzwyczajeniu. Może było to zakamuflowane zakochanie pod pseudonimem przyzwyczajenia? W sumie sama nie wiedziała czego tak naprawdę od niego chce. Wiedziała, że nie może być z nim w związku, bo będzie nieszczęśliwa, bo rodzice tego nie pochwalali, bo on był przeciwieństwem jej ideałów, poglądów i standardów. Wiedziała to wszystko, dlatego chciała mieć jedynie pewne prawa. Chciała mieć pełne prawo złościć się na niego, gdy się spóźnia, bo znów musi kogoś podwieźć. Chciała mieć prawo towarzyszenia mu na imprezach, przebywania w jego domu i nazywania infantylnie „mój”. Jednak ich życie za bardzo się różniło. Ona porządna dziewczyna, pijąca sporadycznie, nie imprezująca, nie paląca, wrażliwa na piękno sztuki o szerokich zainteresowaniach i dobrych wynikach w nauce. On, on był zapalniczką w jej spodniach, nigdy jej nie używała, ale zawsze miała przy sobie. Był męskim uosobieniem jej pragnień o byciu niegrzeczną dziewczynką. Palił, pił, był wytatuowany, jeździł po klubach, nocą rzadko można było go spotkać w domu, miał różne doświadczenia życiowe, o których wiedziała, że są złe. Niegrzeczny chłopiec. Chłopak o niejasnej przeszłości. Tak, czasem w swoich snach też taka bywała upijała się, całowała z kim popadnie, nosiła seksowne rurki, grunge’owe topy i paliła trawę, budząc się rano w zupełnie obcych sobie łóżkach. Trzymała wiele razy swoją zapalniczkę w dłoni, ale nigdy jej nie zapaliła, chociaż miała nadzieje, że się w końcu odważy. Bo on przy niej taki nie był. Był siłą spokoju, zwyczajnym chłopakiem, który trochę za dużo przeklina, a za mało czyta książek. Umieli gadać godzinami, w sumie nie mam pojęcia o czym. Nie mieli przecież wspólnych tematów do rozmów, mimo to ona wracała szczęśliwa z tych ich wieczornych konwersacji. To nawet nie były randki, on nie zabierał jej do kina czy do restauracji, ona nigdy się dla niego nie stroiła, zazwyczaj widywał ją w za wielkiej koszuli i wygodnych dżinsach. Mimo to ciągnęło ich do siebie. Tak trwali w tym „niewiadomo czym” rozkoszne miesiące. Trochę jakby byli ze sobą. On był o nią trochę zazdrosny, ona trochę była zła, że poświęca jej tak mało czasu. Trochę dawali to po sobie poznać. Trochę się do siebie przywiązali. Na szczęście tylko trochę, bo wszystko dobiegło końca zanim minęło siedem lat ich szczęśliwego związku.

27 909 wyświetleń
332 teksty
2 obserwujących
  • 1 February 2013, 18:31

    Dziękuję i również gorąco pozdrawiam :)

  • CzerwonaJakKrew

    24 August 2012, 21:09

    Oooo, tak, zgadzam się z Anką… Czytać i czytać… Czytać bez końca bym chciała…
    "On był o nią trochę zazdrosny, ona trochę była zła, że poświęca jej tak mało czasu. Trochę dawali to po sobie poznać. Trochę się do siebie przywiązali. Na szczęście tylko trochę…."
    - uwielbiam ten fragment….

    Pozdrawiam,
    CzerwonaJakKrew

  • Gandziorka

    24 August 2012, 14:21

    tak mnie wciągnęło..
    Chciałabym czytać i czytać, a znalazłam się na końcu...