Menu
Gildia Pióra na Patronite

TOMMASO(recenzja filmu)

Opowieść o sobie twórcy "Złego Porucznika" z legendarną już rolą Harveya Keitela. Tym razem w rolę samego Abla Ferrary wcielił się aktor równie doskonały co Harvey Keitel, bo sam Willem Dafoe i faktycznie film to "teatr" jednego aktora, czyli popisowa kolejna jego rola w roku minionym. Film opowiada o zderzeniu "cywilizacji", czyli życiu starego już artysty z bardzo młodą żoną i wynikającym z tego późnym ojcostwie. Jeszcze jest o poszukiwaniu tematów do kręcenia filmów, o pracy nad scenariuszem i walce z pokusami jakie niesie za sobą praca z młodymi aktorkami, czyli o tym, że znany reżyser jest jak cesarz z piosenki Waligórskiego, a młode cesarzowe same pragną jego ramion, a jemu trudno nie przekroczyć granicy. Przypomina się też film "Nieznośna lekkość bytu" Philipa Kaufmana z Danielem Day-Luisem i Juliette Binoche według cudnej prozy Milana Kundery,czyli życie na zachodzie Europy w zasadzie dostatnie, a problemem są sami artyści i będący z nimi ludzie. Artysta poszukuje wiecznie natchnienia, dostrzega niedoskonałości, musi codziennie prowokować, aby czuć że istnieje. Warto ten film zobaczyć jeszcze, choć film nie jest łatwy, ale na pewno sprowokuje do zastanowienia. Przy okazji warto zobaczyć Rzym nie od strony zabytków, ale rzeczywistych ludzi i życia w ciasnych i obdartych kamienicach. Szczególnie interesującymi są te ujęcia z życia wewnątrz rzymskiej kamenicy. Portret tych ludzi wiszących w koszulkach na ramiączkach na parapetach wszystkich pięter, którzy przyglądają się życiu na rzymskiej ulicy i oczywiście życiu w mieszkaniach po jej drugiej stronie.Przyjemnie jest poobserwować jak odbywa się proces twórczy artysty.Co go inspiruje, jak się dochodzi do geniuszu. Frapującym bardzo jest obserwowanie zderzeń cywilizacji odbywających się w Rzymie, bo wszystkie drogi prowadzą do Rzymu, więc znajdziesz tu cały barwny i dziwny świat człowieczy, który chce wykrzyczeć swój i krzyczy, a otrzmawszy dwie minuty zainteresowania od drugiego człowieka wraca w skórę człowieka i zaczyna rozumieć innych, a tym samym odchodzi w ciszę i pogodzenie, które może kiedyś zaowocuje właśnie obecnością na mityngu AA. Obserwujemy proces tworzenia przez artystę nowych mistrzów, to jak wydobywa on siłę z młodych ludzi i jest im na tyle autorytetem, że otwierają się przed nim i potrafią snuć swoją opowieść, najpierw nieporadnie, potem coraz szczegółowiej, wreszcie umieją przekonać, a ich opowieść zachwyca samego mistrza. Tak. Ferrara bardzo odsłonił się, jak wcześniej Almodowar w "Bólu i Blasku" kreacją samego Antonio Banderasa. Trudno porównywać te filmy, bo są zupełnie inaczej skonstruowane inaczej się je odbiera. Na pewno pokazują niesamowitość i niepowtarzalność ludzi jakimi są kinowi reżyserzy i scenarzyści. Bez tej niesamowitości ich nie byłoby jednego z najważniejszych elementów życiu każdego człowieka, czyli magii kina, która najbardziej do nas przemawia i jest najbardziej dostępna, jest prawie jak książka. Mimowolnie oglądając oddawaliśmy hołd Ferrarze i jednocześnie mieliśmy w pamięci dzieło Almodowara. Dzisiaj odszedł Kirk Duglas, prawdziwa wspaniałość aktorska. Mi najbardziej utkwił rolą Van Gogha, a piszę to nieprzypadkowo, bo w ubiegłym rola odtwórca Ferrary cudownie również zagrał postać niderlandzkiego geniusza. Ano chodźcie do kin i kochajcie artystów, a po prostu nauczycie się myśleć i zmieniać swoje życie na lepsze. Kino nauczy was działać w odpowiedzialności.

297 747 wyświetleń
4773 teksty
34 obserwujących
Nikt jeszcze nie skomentował tego tekstu. Bądź pierwszy!