Menu
Gildia Pióra na Patronite

Singlowskie spoiwo małżeństw.

Mówili, że nie można byc singlem z wyboru. Nie sądze bym go nie miała. Postac singielki, spełniającej się, silnej kobiety tak do mnie przywykł, że mój ostatni wyskok w bok był niemalże szokiem na mieście. Pytają się mnie, jak tak można, ile jeszcze, że niby dlaczego. Jak patrze na swe odbicie w lustrze, to widzę że można, bo przecież jestem, przecież to ja w całej swej okazałości. Nie sądzę by to była kwestia pewnego przyzwyczajenia. To raczej kwestia pewnego odzwyczajenia. Do nikogo nie należę, nic nie muszę. Na moich ramionach nie wisi jarzmo potencjalnej zdrady, bo przecież kogo. Nie noszę w sercu brzemienia miłosnego obowiązku. Nie zastanawiam się nad żadną datą naszego związku, o której zapewne zapomniał. Nie krzyczę ze złości, pewniej mniej płaczę. Mówią, że miłośc to cierpienie, a życie bez niej już śmierc. Więc umarłam? Po Tobie na pewno ta sfera mojego życia ucierpiała najbardziej. Pytają się mnie jaki sens, ma kroczenie w samotności, potencjalny strach, że jakby coś, jakby mocno, że sił brak, to ja nie mam oparcia. A wszyscy muszą miec oparcie? A co to, nie istanieją kanapy bez oparc? Zawsze powtarzałam, że moim największym problemem po Tobie, jest samowystarczalnośc. Nauczyłeś mnie jej w dośc bolesny, ale zobacz jak skuteczny sposób. Tak możesz byc dumny, wypnij klatkę jeszcze bardziej. Czym dla mnie, dla mnie tego przeżartego singlostwem singla jest partnerstwo, partnerstwo związkowe? Ciągłym zamartwianiem się, wyczekiwaniem ewentualnego końca. Ciągłym myśleniem by było jak najlepiej, tak słodko że aż miód. Partnerstwo kojarzy mi się z kłótniami i seksem zwieńczającym chwile zawieszenie broni. Bo czym niby innym, jak nie bitwą o wszystko jest miłośc. Wracam do domu, choc pewnie pusty, bo kot wybrał towarzystwo gwiazd i myszy, po prostu ubieram się w dres, kładąc nogi na ławę, piszę. A co byłoby gdybym nie była singlem. Jeśli to ten okres żytnich zbiorów wiosennej dobroci, pewnie migdaliłabym się, bo co by innego po ciężkim dniu pracy. Albo wyczekiwała nad garami, bo on lubi przysmażoną, z koperkiem, na dużym talerzu. Herbatka w zestawie. A i pokojówka na pełen etat. Kiedyś wspomniałam, że na wypadek mojego chwilowego załamania w przekonaniach, i takiego wypadku jakim bądź co bądź byłby partner z krwi i kości, na poważnie, na dłużej, a może i chciałoby się na zawsze, zamieszkalibyśmy osobno. Tak przemokłam, wszelkimi zasadami bądź ich brakiem, że nie potrafię myślec o kompromisie, o tym, że nagle to Wy a nie Ty indywidualnie. Postrzegana, jako doszczętnie sama, samodzielna i wszystko co na s z siłą na czele, kroczę przez życie. Powtarzając przyjaciółkom, że singielka to najlepsze spoiwo związków. Wchodząc gdziekolwiek, może z nad programowym uśmiechem i wolnościa wypływającą z jak to mówią mężatki braku domowego obciążenia, powoduję jak to nazwałam miłosny magnes wśród partnerów. Uporczywe ściskanie rąk, to jeden z najmilej oglądających się odcinków. Te sztuczne całusy, znaczące chyba teren swojej siły, niczym w imperium rzymskim, są tak dosadne, że nie muszę pytac czy to para. Ludzie wychodzą z założenia, że moim jedynym celem, jest rozpad wszystkiego tego co coś znaczy. Bo mi nie zależy, bo sprzedałam moralnośc na pchlim targu rzeczywistości. A czy nie warto zauważyc, że wszelkie zdrady wśród małżonków, czynione są z innymi współmałżonkami niedoli. My singielki, raczej mamy nadto rozsądku. Może z szacunku jakim darzymy wszystkie te, które już się ustatkowały. A może to po prostu nasz kodeks. Oglądamy się raczej za tymi, którzy również noszą stygmaty społecznej samotności. Choc, nie mówię - panuje wśród nas - singielek, przeświadczenie, że każdy plecak w razie nadmiernego ciężaru można zdjąc. Ale to przecież tylko figlarne żarty. Nie mamy na liście priorytetów zaliczenie mężatego, dzieciatego, z chorą matką w szpitalu. W ogóle nie prowadzimy takiej listy. No może prowadzimy, ale mniej szczegółową, bardziej empiryczna. To jakby karta dań ,z której chcesz większośc posmakowac. Wypróbowac wszystko, zanim wybierzesz danie główne, najlepsze. Te, które do teraz są same, często są nadto wymagające. Więc nie obawiaj się, że przypnę się Twojego męża, tego nieogolonego, bo ze szczęścia z Tobą, zapomniał wykonywania tej czynności. Nie musisz tak mięsiście łapac jego przedramienia na mój widok, niczym matka przeprowadzająca dziecko przez jezdnie. A co, ja to pirat drogowy? Zapewniam, daleko mi od tego. Poza tym, co to za związek, który polega na wiązaniu by ukochany nie odleciał. A nie istota jaką jest pełna wolnośc z której on nie chce skorzystac? Ten, który odstawia Ciebie na taksówkę, równoważnie wtedy, gdy na horyzoncie pojawiła się seksowna singielka, z którą kiedyś spędził noc, która zrobił jemu śniadanie do łóżka (pewnie z nudów, albo chęci byś już wstał i sobie poszedł) jest jedynym aktem. Aktem, jego ewidentnego niezasłużenia, może nawet nieudacznictwa. Taki, ktoś jest figo warty nawet w oczach singielki. No chyba, że mówimy o tym uświadomionym seksualnie gronie singielek, a on jest przeprzystojny, że aż tlenu brak, wówczas na rozmowie może się nie skończyc. Kobiety zdają się mówic, że mężczyźni nie byli, nie są, i zapewne nie będą monogamiczni. Postrzegają ich jako psów na baby. A zwykły mówic mężatki, te same... tylko z 40g złota na palcu? Że zdrada to koniec, przekreślenie tych platynowych relacji, tych śniadań razem, wyjazdów pogłębiających związek. Czyż to nie hipokryzja. A może wystarczy zmienic regułkę sakramentu. A może uczciwośc małżeńska znaczy coś innego niż przynależnośc seksualna. Wiernośc, może nie sprowadza się tylko do łóżka, seksu. Nie wiem. Nie jestem mężatką, obawiam się nawet, że nie uraczę nią byc. Wiem jednak jedno, że trzymanie psa z wścieklizną na smyczy, nie uchroni nas, przed jego potencjalnym i zapewne praktycznym zerwaniem. Ptaka nie upilnujesz w złotej klatce. A my singielki, nie jesteśmy zmorami nieczystymi. Jedynie kobietami, które wydłużyły sobie okres zabawy i seksualnej rozpusty.

20 999 wyświetleń
429 tekstów
2 obserwujących
  • 5 August 2012, 14:37

    Spotykając Panią prywatnie, pewnie byłabym pełna podziwu jeśli tworzy Pani na prawdę szczęśliwą rodzinę. Relacje na takim poziomie będą zawsze mile postrzegane przeze mnie, chocby z perspektywy moch nadal kochających się rodziców. Moje patrzenie na relacje damsko męskie niestety zostały zniszczone. W tym tekście, nie chciałam urazic żadnej, szczęśliwej małżonki. Bardziej skupiłabym się tych, które na siłę trzymają partnerów, postrzegając mnie tę niedobrą singielkę jako zło konieczne. A ja po prostu inaczej kreuje swój świat. Pozdrawiam ; )

  • agniecha1383

    5 August 2012, 13:24

    :) dziwne postrzeganie ludzi w związku...ciekawe opowiadanie...choć pod wieloma względami mogłoby nas poróżnić...
    Ostatnie zdanie...nie wiem czemu ale wyobraziłam sobie taką singielkę po 30 latach ciągłej zabawy i rozkoszy...na samą myśl że podczas gdy Ona będzie starczym świdrującym i wygłodniałym wzrokiem szukać wśród innych staruszków partnera dla siebie ja w tym czasie mając to wszystko i nie znudzona-tym razem to ja ubiorę się w dresik i z nogami na stole...w pełni usatysfakcjonowana życiem
    będę się cieszyć od ucha do ucha i powrócę do powtórnego czytania tego dzieła...co zapewne jeszcze bardziej utwierdzi mnie w przekonaniu...cholera-dobrze zrobiłam...wciąż mam dla kogo żyć:)