Menu
Gildia Pióra na Patronite

Teoria doboru nienaturalnego

Rozgoryczona K

Rozgoryczona K

Mam to do siebie, że pewne kwestie mnie drażnią. Pewnie większość ludzi ma to samo do siebie. A że nie wyróżniam się zbytnio z tej większości, to taka na przykład teoria doboru naturalnego, której podporządkowuje się pewne zachowania ludzkie - drażni mnie, wręcz razi w oczy. Z siłą lasera. I zastanawiam się czasem... Czy niektórzy ludzie naprawdę cofnęli się w rozwoju do czasów kamienia łupanego? Nie mówię tutaj o ich elokwencji, absolutnie, z pewnością ich roboci mózg działa ponadprzeciętnie. Ale co z tego, kiedy ich umiejętność współczucia, wrażliwość, czy jakiekolwiek przejawy ludzkiej empatii, znajdują się u nich na poziomie tego właśnie zimnego kamienia łupanego? Może pomyślicie, że przesadzam, jednak wystarczy wejść na przypadkowe forum internetowe, przejrzeć komentarze do wiadomości o cudzym nieszczęściu na portalu informacyjnym, czy wsłuchać się w dyskusję właściwie jakąkolwiek, żeby zdać sobie sprawę, ile w nas, ludziach, jest nieczułości i pychy, choć może nie we wszystkich zawsze z tym samym natężeniem. Nie mam absolutnie zamiaru nikogo osądzać, jednak nie zamierzam milczeć wobec całego tego zła, które wręcz krzyczy mi w twarz z taką bezczelnością i premedytacją.
Podam przykład. Słucham rozmowy między nauczycielem i moimi znajomymi (zazwyczaj tylko słucham, więc możecie być pewni, że słyszę dokładnie). Dyskusja na temat pewnego chłopca, który popełnił samobójstwo, udręczony przez rówieśników - o tej sytuacji było dość głośno w mediach. I wiecie co słyszę od pewnego (bardzo światłego zresztą) humanisty? "Dobrze mu tak. Selekcja naturalna." Wiecie co mam ochotę wtedy zrobić? Wziąć takiego osobnika, walnąć nim o ścianę jakieś 1234567 razy (i jeszcze raz dla pewności), potem ubić młotkiem (odpowiednich rozmiarów), zacząć robić z niego schabowe i w trakcie zapytać, jak się czuje. I czy ma nadal to samo zdanie na temat selekcji naturalnej i czy przypadkiem nie ma ochoty odpocząć, czy przypadkiem nie ma dość bólu i czy przypadkiem nie zaczyna sobie "nie radzić". I czy przypadkiem nie odechciewa mu się żyć.
Inny przykład. Wchodzę na forum. Tysiące ludzi pisze o swoich problemach, chorobach, szuka porad, pomocy, niektórzy być może tylko dobrego słowa (nie wszyscy mają wsparcie w rodzinie, znajomych, nie wszyscy w ogóle mają znajomych i nie wszyscy mają rodzinę). Pojawia się temat depresji. I co widzę wśród komentarzy do jednego z postów? Cytuję: "osobniki gorzej przystosowane, nieradzace sobie w zyciu, majace wiecznie problemy, niepotrafiace zyc pelnia zycia, malo zarabiajace lub niepracujace, chore, brzydkie, malo zaradne skazane sa na wymarcie w samotnosci, nie przekaza swoich zlych genow dalej. no i depresja murowana." - I wiecie co sobie wtedy myślę? Że może być zupełnie odwrotnie. Że w rzeczywistości to ludzie z depresją są najsilniejsi. Bo oni nie zwalają winy na innych za swoje cierpienie, za swój ból, za swoje niepowodzenia, za całe zło na świecie. Nie. Oni duszą wszystko w sobie. Oni jedni mają odwagę wziąć na siebie odpowiedzialność za niedoskonałość swojego życia. Oni wiedzą, że nikt nie pomoże im wstać, jeśli sami nie wstaną. Dlatego wstają zawsze sami. Upadają i wstają, upadają i wstają. Szukają porad, pomocy, ale nie odgryzają się za swoje cierpienie na innych, nie poniżają słabszych. Stają w ich obronie. Ponieważ sami dobrze wiedzą jak to jest czuć się słabo, jak to jest być poniżonym. Nie boją się przyznać do swojej słabości przed samymi sobą. Oni wiedzą, że nie wszystko w nich jest doskonałe. Nie pysznią się i nie wytykają innym wad, słabości, chcą żyć w zgodzie nawet z tymi, którzy są dla nich bezduszni, pragną wybaczać, pragną się doskonalić, pragną pomagać. A dla nich tak trudno o pomoc. Bo przecież łatwiej wykpić, wyśmiać, podnieść swą własną samoocenę kosztem kogoś, kto chwilowo (lub w ogóle) w życiu ma ciężej niż my.
I na tym kończę moje rozważania. Nawet jeśli nikt się moją teorią nie zainteresuje... Trudno. Jeśli pojawi się jeden z tych przejawów niekonstruktywnej krytyki... Też trudno. Po prostu czułam, że jest coś do powiedzenia i że kwestia ta jest niecierpiąca zwłoki. To wszystko.

2296 wyświetleń
44 teksty
2 obserwujących
  • Rozgoryczona K

    28 November 2015, 23:27

    Ale cieszę się, że się zgadzamy. :)

  • Rozgoryczona K

    28 November 2015, 23:27

    Nie nazywam się Katarzyna. :D

  • fyrfle

    28 November 2015, 17:32

    Dobrze Katarzyno piszesz!

  • Rozgoryczona K

    28 November 2015, 15:16

    Możliwe, muszę nad tym popracować. ;) Wtedy prawie się nie znaliśmy, teraz za każdym razem zwracam mu uwagę, kiedy zaczyna gwiazdorzyć. Choć z drugiej strony nie chcę też nikogo potępiać, bo nie o to tutaj w tym wszystkim chodzi... Złem nie zwycięży się zła. Ale upominać na pewno warto, a nawet i trzeba.

  • fyrfle

    28 November 2015, 13:42

    Ten tekst może być nieodpowiedni dla niektórych czytelników.
  • Rozgoryczona K

    28 November 2015, 11:35

    Staram się nie oglądać. ;)