Menu
Gildia Pióra na Patronite

Tak było

constella

Kiedy po raz pierwszy nakarmił jej życie niewypowiedzianie słodkim szczęściem zakochania, nie miał pojęcia, że jej życie jak pies przywiąże się do niego. Że dla jej życia będzie nieodłączny elementem, że nieświadomie będzie je prowadził wszędzie ze sobą. Nie wiedział, że nawet jak odejdzie ono będzie czekać i tęsknić i czuć jego brak. Nie wiedział, bo niby skąd miał wiedzieć?

Nie umiała wyrażać emocji, miała to po swoim ojcu, który był bardzo zamkniętym w sobie człowiekiem. Nie chodzi tu o te prymitywne emocje takie jak smutek czy złość, ale to te głębokie, najskrytsze i najsłodsze emocje. Nie umiała robić wielu rzeczy, kiedy jej zależało. Byłaby dobrą prostytutką, umiała bowiem przytulać się do zupełnie obojętnych jej ludzi, umiała się z nimi całować, trzymać za ręce, tańczyć. Ich dotyk nie wprawiał jej w zakłopotanie, w zmieszanie, nic z tego powodu nie odczuwała. Była w tym taka zimna, ale umiała uśmiechać się jakby z rozkoszy, umiała to zagrać. Jednak wszystkie jej umiejętności znikały w momencie, kiedy zaczynało jej zależeć. Nie wiedziała czemu się tak dzieje. Nie wiedziała czemu trzyma na dystans osoby, które lubi, do których czuje coś więcej. Czemu czasem się od nich oddala. Może podświadomie bała się ich skrzywdzić, dać fałszywą nadzieje jednym choćby nic nie znaczącym przytuleniem? Przecież nie robiła tego naprawdę, to było czyste wyrachowanie, to były scenki, ogólnie przyjęte w społeczeństwie za normę. Nie, nie umiała zbliżyć do kogoś naprawdę, chociaż tyle razy o tym marzyła. Marzyło jej się, że wyjdzie do niego, taka faktycznie stęskniona. Miała się oprzeć biodrami o jego miednice, delikatnie przesuwać ręce po jego klatce piersiowej i karku. Bezwstydnie wyszeptać jak bardzo na niego czekała, jak jej go brakowało od wczoraj i nakierować swoje usta na jego usta. Całować się tak zapamiętale i tak prawdziwie. Czuć jego dłonie na swoim karku, placach i pośladkach. Oderwać się tylko na chwilę żeby rozpiąć guziki u jej ulubionej koszuli, którą wkładał dla niej. Zdjąć z siebie koszulkę, żeby musnąć swoją skórę o jego skórę. Później zapomnieć się i oddać wszystkim emocjom. Wychodziła przesiąknięta tymi wizjami, szła pewnie w jego stronę i nagle stawała nieruchomo od widoku jego oczu. Stała na tyle blisko by czuć jego oddech na sobie i przesiąkać zapachem jego perfum, ale na tyle daleko, że nie sięgnęłaby ostatniego guzika koszuli. Miała nadzieję, że sam to zrobi. Nigdy jednak tak się nie stało, może dlatego, że sam był nieśmiały, może miał do niej zbyt duży szacunek, a może nie pragnął jej tak jak ona jego. Pewnie i tak by się z tym źle czuła. Zawsze źle się czuła z jego ręką na plecach, z jego pocałunkiem na ustach lub szyi. Zamierała na moment, choć tak bardzo tego pragnęła. Frustrowało ją to wszystko, bo nie umiała, nie umiała być swobodna w tym co czuła. Może jeszcze do tego nie dorosła? Do tego czasu była jedynie nieszczęśliwie zakochana, bez wzajemności. Odkąd pamięta potrafiła pielęgnować w sobie uczucie zakochania przez lata. Z wiekiem trwało to coraz krócej. Aż nagle przyszedł czas konfrontacji, poczucia odwzajemnienia. Nie wiedziała co ma zrobić. Teraz nie wszystko należało do niej, scenariusze nie układały się po jej myśli, nie mogła kontrolować teraz wszystkiego. Bo on był, nie był obok w jej życiu, był teraz jego częścią.

Nie wiedział tego, bo nigdy mu o tym nie powiedziała. Nie powiedziała mu jak bardzo czeka na wiadomość od niego, jak bardzo tęskni, że potrafi wszystko rzucić tylko żeby się z nim spotkać. Nie umiała mu tego powiedzieć. Bała się. Była zbyt dumna. Nie wiedziała czy może.

27 909 wyświetleń
332 teksty
2 obserwujących
  • CzerwonaJakKrew

    2 September 2012, 13:03

    Ładnie to napisałaś… Jak zawsze….. Uwielbiam Cię czytać… (prawda, że się NIE powtarzam? :))

    Pozdrawiam i nieustannie czekam i czytam,
    CzerwonaJakKrew