Menu
Gildia Pióra na Patronite

Magia Świąt

Kiedy byłam młodsza wierzyłam w całą „Magię Świąt”. Wierzyłam w „Mikołaja” oraz „Gwiazdora”. Wierzyłam przez wzgląd na to, że we wszystko wierzyłam swoim rodzicom. Naśladowałam ich. Przed świętami zawsze pomagałam, szczególnie mamie. To pomaganie poniekąd czasami przynosiło szkody. To przypadkiem zrzuciłam szklankę pełną mąki na podłogę, innym razem coś innego… jednak zawsze wierzyłam w Święta Bożego Narodzenia i ich magię. Byłam dzieckiem, które nie musiało zobaczyć, by uwierzyć w coś. Dlaczego? Rodzice byli moim autorytetem. Co święta było tak samo. Siadaliśmy całą rodziną do stołu, wszyscy składali sobie życzenia świąteczne i noworoczne… poniekąd szczerze. Uśmiech emanował z twarzy całej rodziny, a szczególnie z mojej. Byłam najmłodsza i najbardziej naiwna. Zawsze pod choinką, którą ubierałam przy pomocy kogoś z dorosłych, bo byłam przecież dość niska, kiedy miałam te parę lat… pisałam list. List, w którym pisałam, co chcę dostać. Pamiętam też, że na liście zawsze widniało ciasto - sernik, które robiłyśmy tego samego dnia porankiem z mamą. W sumie to ona je robiła, ja próbowałam pomóc. Cały dom był przystrojony kolorowymi lampkami i różnego rodzaju ozdobami. To właśnie ja najbardziej wierzyłam w święta. To ja byłam tą, która stała przy oknie i wypatrywała „Pierwszej gwiazdki”. To ja biegałam z talerzami, z uśmiechem od ucha do ucha, że w końcu przyszły święta. To był mój dzień, ja byłam wtedy w centrum uwagi. To mi wszyscy odstępowali z drogi. To są moje wspomnienia. Naiwne i żałosne wspomnienia małej dziewczynki. Dziewczynki, która wierzy w marzenia, w cuda. Tej, która wierzy we wszystko i wie, że może zrobić wszystko. Od paru lat jest inaczej. Tamta mała dziewczynka się zmieniła, a może wyrosła z tego wszystkiego? Z tej całej „Magii”? Tamta kiedyś mała dziewczynka już nie oczekuję na „pierwszą gwiazdkę” z niedoczekaniem. Już nie pomaga z uśmiechem na twarzy, nie daje „Gwiazdorowi” ciasta i listu pod choinkę. Ta kiedyś mała dziewczynka nie wierzy już w „Mikołaja”, ani nawet nie cieszą jej święta. Ta teraz już duża dziewczynka nie oczekuje niewiadomo czego. Ta dziewczynka nie chce lalek, misiów, zabawek. Ona chce jednego. Jednego, czego nie powie nigdy swoim rodzicom. Ona chce tego, czego tak zwany kiedyś Mikołaj, czyli rodzice nie są w stanie jej dać, czy też kupić. Ta dziewczynka pragnie szczęścia.

9857 wyświetleń
121 tekstów
2 obserwujących
  • Seneka 18

    24 December 2011, 22:34

    Szczęście nie jedno ma imię...a może to wewnętrzne dziecko jest wspaniałym preludium do szczęścia...może...
    Gdybym nie poszedł z moim synkiem puszczać latawców...nie spotkałbym swojego szczęścia...Na tej łące byłem dzieckiem, tak jak mój syn...i kogoś to urzekło :)...
    Pozdrawiam...

  • 23 December 2011, 21:37

    Wiem, chociaż niekoniecznie dostanę to "szczęście". Również Wesołych Świąt życzę.

  • Albert Jarus

    23 December 2011, 18:17

    To samo zdanie rzuciło mi się w oczy. Troche zabolało. Wybacz ale nie lubię jakoś tych wigilijnych opowiadań, Zawsze jest jakaś gorycz, niespełnienie i powrót do wyidealizowanych świat z dzieciństwa. Co z tego, że Mikołaj przychodził pijany, potem były kłótnie... co z tego że zabawki dostawało się najdroższe na osiedlu, a rodzice usmiechali sie sztucznie, co z tego... w głowie dziecka zawsze to bedzie cos niezwykłego.
    Ja chce wierzyc że swieta to najmilszy czas jaki spedzam z rodzina, ale kazde swięta to jest jedna wielka kłotnia, nieodzywanie się , fochy. Kazdy wchodzi sobie w droge i przeszkadza. Faceci nie pija flaszki wódki idąc po choinkę, kobiety nie plotkuja w kuchni sącząc likier pomarańczowy.
    Nienawidze świat, choc wigilie kocham- jest to najlepszy czas spedzony z rodziną... Studiujac tak kazde świeta, cała ta złość spływa na tą jedną chwilę... to ważne.
    Wesołych świąt jakbym się nie odezwał. I szczęscia, jezlei wiesz co Ci je da....

  • 23 December 2011, 14:40

    Dziękuję bardzo. :) Wesołych Świat.

  • Sheldonia

    23 December 2011, 09:08

    "Naiwne i żałosne wspomnienia małej dziewczynki."
    Wiadomo, że człowiek dorasta i święta nie znaczą już dla niego tyle co kiedyś. Ale ja nigdy nie nazwałabym swoich wspomnień z dzieciństwa dotyczących świąt żałosnymi. Bo nie ma nic żałosnego w tym, że chce się w coś wierzyć...
    Tekst jest ok:)