Menu
Gildia Pióra na Patronite

NAUCZYCIELKA (recenzja filmu)

fyrfle

fyrfle

Idąc na seans w środowym DKF-ie miałem wątpliwości czy dobrze robię, bo temat lat osiemdziesiątych nie wydawał mi się dobrym pomysłem na kino, zwłaszcza w krajach postkomunistycznych, ale film Jana Hrebejka wciągnął mnie od pierwszej sceny, a na koniec nie pozostało mi powiedzieć nic innego jak tylko słowa uznania i zachwytu - takie jak: genialny, rewelacyjny i wybitny.

Film Hrebejka, to znakomite kino społeczne, właściwie dramat, ale jak to zawsze u Czechów i Słowaków(to kooprodukcja Czeska i Słowacka) z kapitalnymi wtrętami komediowymi. To bardzo kameralny film i przypuszczam, że nakręcony niewielkimi nakładami. Tym większe uznanie, bo film naprawdę wciąga i ogląda się go pysznie. Akcja zasadniczo toczy się w klasie i ukazuje zebranie rodziców zwołane przez dyrekcję szkoły po tym jak jedna z nauczycielek przez manipulację doprowadza jedną z uczennic do próby samobójczej. A jak do tego doszło dowiadujemy się z retrospekcji, które zastępują wypowiedzi poszczególnych rodziców. Niby temat łapownictwa, manipulowania dziećmi i rodzicami, cwaniactwa nauczycieli jest dobrze znany, a zwłaszcza w okresie komunizmu, ale tutaj naprawdę pokazany jest genialnie, przy pomocy wspaniałych dialogów i rewelacyjnej gry dużego zespołu aktorów. Ja sam znam przypadek gdy pewnej dziewczyny rodzic przyjeżdżał z kontraktu, to do ich domu ustawiały się kolejki nauczycieli po prezenty, a kiedy prezenty nie były zadowalające to dziewczynę zostawiono w klasie na drugi rok.
Czesi mają znakomitych scenarzystów i jeszcze lepszych reżyserów, którzy potrafią świetny scenariusz przekształcić w arcydzieło filmowe. W tym filmie nie ma zbędnego słowa, niepotrzebnej sceny, żadnej dłużyzny i ściemy. Tempo filmu jest rewelacyjne, a akcja podkreślona doskonałą muzyką. Aha! Język! Ten w tym filmie jest bardzo prawdziwy i trochę mi wstyd za polskiego tłumacza, który zrezygnował z wielu dosadności, które słyszymy w oryginale, bo czeski prawie jak polski i te wulgaryzmy naprawdę są prawdziwe i oddające temperaturę dyskusji. W Polsce niektórym fanatykom mowy ojczystej zdaje się, że musi być ona bez wulgaryzmów, a tymczasem taki jest prawdziwy język - z WULGARYZMAMI i posługują nim się wszyscy - od dzieci w przedszkolach po staruszków w domach opieki społecznej i nie jest tak, że inteligencja się nim nie posługuje - pora obalić mity i wulgaryzmy wprowadzić oficjalnie do polskiego języka ojczystego.
Inną kwestią podjętą przez scenarzystę i reżysera, to to, że nie da się za bardzo być nauczycielem na trzeźwo, że czasem koniecznością jest napicie się w pracy - zwłaszcza w pracy, żeby po prostu nie zwariować od panujących w szkole specyficznych układów, które tak uczniów jak i nauczycieli mogą doprowadzić do psychoz i zamachów samobójczych (na siebie póki co) lub ataków agresji na wszelkich członków tej poryćkanej społeczności.
Scenarzysta filmu i reżyser muszą mieć fatalne doświadczenia z nauczycielami i mają nie najlepsze zdanie o kondycji moralnej nauczycieli, skoro jeden z bohaterów wypowiada znamienne zdanie do syna, że nawet swojego nauczyciela nie powinno się nazywać świnią. Zwracając się do syna mógł powiedzieć przecież twojego, ale on wyraźnie mówi swojego. To znamienne i szczerze mówiąc trudno nie mieć pretensji do nauczycieli o to, że nimi nie są. Tradycyjnie zapytam już tę kastę - nauczyciele jeśli nie jesteście siłaczkami, to kim wy jesteście?
Film trwa lekko ponad półtorej godziny i w tym czasie jest wszystko - wzruszamy się, śmiejemy do łez, oburzamy się, smucimy się, złościmy się,... Treść nie pozostawia obojętnym i długo zostanie w pamięci widza. Na pewno bardzo uwrażliwia człowieka,
Końcówka jest charakterystyczna i prawdziwa dla systemu nauczania postkomunistycznego. Nauczycielka wróciła i nie uczy już rosyjskiego, ale dalej uczy słowackiego, historii i...etyki, religii i angielskiego.
Dlatego (abstrahując już od filmu) III RP to tak antyludzki ustrój.

297 724 wyświetlenia
4773 teksty
34 obserwujących
Nikt jeszcze nie skomentował tego tekstu. Bądź pierwszy!