I.
… w tradycji kulturowej ukształtował się wizerunek „silnego mężczyzny”. Powoduje to, że mężczyzna cały czas 24/h i 7/7 dni nosi swój „pancerz silnej osobowości”. To nadzwyczaj trudne i wyczerpujące psychicznie. Z drugiej strony, postępująca „feminizacja” kobiet (co nie jest złe, jakby się wydawało niektórym) sprawia, że również i one zaczynają nosić „pancerz silnej osobowości”, co prowadzi do rywalizacji płci, a w efekcie nieraz i wrogości. I to jest dla mnie niepokojące. Jakkolwiek rywalizacja nie jest czymś niestosownym, a nieraz wręcz potrzebnym, to jednak nie powinna się odbywać na platformie „płeć vs płeć”, lecz „człowiek vs człowiek”. Zapominamy, że oprócz różnic, wynikających z naszych ról w podtrzymaniu gatunku, to jesteśmy równymi sobie przedstawicielami tego samego rodzaju. Równymi, a więc wspomagającymi siebie wzajemnie, wobec otaczającego świata. Jest to ważne zwłaszcza w związkach partnerskich. Wspólny dom powinien być miejscem, gdzie powinno się móc zdjąć „pancerz silnej osobowości”, przynajmniej okresowo, i być naturalnym wobec siebie. Odpocząć psychicznie przed ponownym założeniem tegoż „pancerza”, by „ramię, w ramię”, a nie jako „konkurencja” dalej borykać się z trudami życia. Tymczasem przenosimy wzajemną rywalizację, na teren gdzie powinniśmy mieć możliwość odpoczynku i regeneracji własnej psyche. Tym samym, sami niszczymy siebie, doprowadzając do zaburzeń psychicznych i osobowościowych. Zamiast się umacniać, sami siebie osłabiamy i niszczymy, osłabiając i niszcząc równocześnie jako społeczeństwo i gatunek...
II.
… powie ktoś, że zmierzam w stronę pochwały tradycyjnego podziału ról, w społeczeństwie i partnerstwie. Odpowiem, i „tak”, i „nie”…
… „TAK”, ponieważ człowiek nie jest w stanie sam wszystkiemu podołać, potrzebuje współdziałania, potrzebuje partnerstwa. I jak dotychczas, w tej materii, nie wymyślił nic lepszego, i być może nie wymyśli…
… „NIE”, ponieważ, na dzisiejszy stan, taki podział jest powodem degrengolady związków partnerskich, jak i społeczeństwa. Wymaga dalece idących zmian, skostniałego nadmiernie systemu, zwłaszcza w zakresie poglądów na niego. Pokrótce o najważniejszym.
1. Sztywne ramy zakresu obowiązków jest, po prostu idiotyczny. Zakres obowiązków powinien wynikać z umiejętności, możliwości, zaradności i zamiłowania, a przede wszystkim z potrzeb długoterminowych, jak i chwilowych, związku;
2. Sztywne przypisanie poszczególnych ról według płci, jest nie tylko upokarzające, lecz i nierentowne, a czasami wręcz szkodliwe. Kto będzie spełniał, którąś z ról, powinno być uzależnione od korzyści, jakie z tego podziału wynikają, również zarobkowych. I durniem każdy, kto będzie się doszukiwał upokorzenia mężczyzny w roli „gosposi”. A partner/ka, które będzie chciało to wykorzystywać do dominacji i upokorzenia drugiej strony, to parter/ka do „wymiany”;
3. Brak zamienności, w spełnianiu zadań wynikających z podziału ról, to następny problem. Nikt nie gwarantuje stałego zdrowia, czy choć braku chwilowego zmęczenia. I co wtedy? Związek ma kuleć, czy partner/ka do „wymiany”? Pragmatyzm zamiast miłości?...