Menu
Gildia Pióra na Patronite

Podsumowanie

fyrfle

fyrfle

Dziwne, ale nie robię wstecznych podsumowań. Koncentruję się na dniu dzisiejszym i jutrzejszym. Dzisiaj jest dobre, jutro z racji dzisiaj ma też pozytywną perspektywę. Tamten rok już nie wróci. Rozdrapywanie niektórych jego fragmentów mogłoby niszczyć obecną chwilę, więc pokuszę się o pewne podsumowanie, ale pójdę tropem składanych życzeń. Co z nich się spełniło, co nie?

Zawsze na pierwszym miejscu są u mnie życzenia zdrowia, bo jeśli cierpimy fizycznie lub psychicznie, to traci kompletnie smak reszta życia: miłość, bliscy, praca, pasja, wiara, nadzieja, Bóg. Jakim był rok 2017 pod względem zdrowia? Fizycznie dobry. Prosta zasada, gdy fizycznie się nie forsuje, to kręgosłup nie reaguje, choć człowiek taki jak ja, który uwielbia prace ogrodnicze, marsze po górach i dolinach, polach i lasach, podróże nie zawsze może spełnić te kryteria, więc kryzysy były, ale obyło się bez pomocy pogotowia ratunkowego i pobytów szpitalu. Psychicznie zaś bywało różnie. Kiedy epicentrum problemu jest w przeszłości, no to właśnie dlatego tacy jak ja muszą iść tylko w dziś i jutro. Nawracającą przeszłość po pięćdziesięciu latach zwalczają już tylko proszki i miłość oraz cierpliwość żony. Psychologia nie ma już nic do zaoferowania.

Miłość, to drugi element przeze mnie składanych życzeń. Kwitnę, kwitniemy w tym elemencie, w tej cnocie. Myślę, że jest tak jak to pisał Paulo Coelho w Bridzie. Czasem we wszechświecie bywa tak, że na siebie trafiają dwie połówki tego samego istnienia. Myśmy na siebie trafili po prawie pięćdziesięciu latach życia na ziemi. Są momenty trudne, wynikające z zawiści ludzkiej, ich zazdrości, z norm, które przekroczyliśmy i dogmatów, które dla naszej miłości musieliśmy złamać, jednak w sumie wszystko jest na swoim miejscu. Każdy dzień jest w kochaniu, każdy dzień jest w działaniu, każdy dzień jest pięknem i dobrem istnienia.

Trzecim elementem życzeń, które składam innym i sobie jest wena. Wena do życia, wena do tworzenia, wena do uczestniczenia w sprawach publicznych, religijnych. Życie to miłość na pierwszym miejscu, dbanie o osobę najbliższą i oczywiście o siebie, żeby to co robimy w każdym dniu sprawiało nam spokój, radość, zadowolenie, świadomość uczestnictwa w pięknie i dobru, czasem uda się nam sprawić dobro innym ludziom, ale tutaj musimy uważać, bo nie zawsze dawane dobro jest we właściwie przyjmowane i ostatecznie zostajemy dotknięci za pomoc, więc pomimo, trzeba żyć dalej. Wena do wszelkiego pisania jest dla mnie sprawą wielce istotną, ale, że mam dar pisania dosadnego i pod prąd poprawności, otwartości, tolerancji i innym tego typu fałszywym pojęciom, to wyrzucony zostałem z kolejnego portalu poetyckiego, a na następnym jestem na zakręcie ostrym, przy bardzo dużej prędkości jazdy. Przegrywam z feminizmem, lewactwem, klerykalną ultra prawicowością, dyktaturą poprawności czy środowiskami LGBTX, które zawłaszczają przestrzeń dyskusji i uważają, że są niekrytykowalne, wręcz stawiają się w roli Chrystusa sposobu na życie. Sprawy publiczne stawiam na ostrzu noża, nie oglądając się właśnie na próby zawłaszczania portali literackich przez powierzchowność, stąd też rozumiem, że być może będę musiał istnieć jedynie na swoim profilu czy na portalach incognito. Tak samo jest z religią. Bezkompromisowo wyrażam się o islamie , buddyzmie, religiach hinduskich i innych, widząc jedyność religii chrześcijańskiej, a w niej prymat religii katolickiej, choć i ona uważam, że winna przejść rewolucję. Jest więc trudno w świecie promującym pokorę miękkich tyłków.

W czwartej części życzeń piszę o dobrych i mądrych ludziach przy adresacie życzeń. Jak to było u mnie? Mam żonę, mam nasze córki i ich mężów wraz z wnukami, są sygnały zmiany relacji ze synem na plus. Jest kilka osób z pozostałej rodziny, z którymi jest normalność, jest trochę osób, z którymi jest kontakt poprzez pracę zony, kontakt wirtualny w świecie internetu też jakiś tam istnieje, z jednym człowiekiem utrzymuję kontakt telefoniczny - sprawcą mojego zaistnienia w pisaniu. To był też rok dźgnięć w plecy przez kilka teoretycznie bardzo bliskich osób, co tylko wzmogło naszą ostrożność i zbliżyło nie i żonę jeszcze bardziej ku sobie.

To był jednak bardzo dobry rok, bo się kochamy, mimo wszystko wiedziemy bardzo spokojne życie, bezpieczne, pełne pracy i pasji, wesołe, w którym jest wiele miejsca na kulturę, podróże, czytanie, pisanie, a żona osiąga spektakularne sukcesy zawodowe. Jakieś marzenia , czy były spełnione? Tak: miłość, piękno przy domu, zdrowie, piękno w nas, podróże, zdrowie najbliższych ich dobry los.

Do poprawy są żony zarobki, bo nikt za tak mądrą i odpowiedzialną pracę nie powinien dostawać dwóch tysięcy złotych netto. Dziwne, ale spokorniałem, nie za bardzo chce mi się już wydawać kolejne tomiki czy książki z opowiadaniami i dziennikami czy felietonami. Zresztą musiałbym korzystać z osób trzecich, co jest bardzo męczące, dlatego odpuszczam to sobie. Wydać też coś żeby wydać. Jaki to ma sens?

297 711 wyświetleń
4773 teksty
34 obserwujących
Nikt jeszcze nie skomentował tego tekstu. Bądź pierwszy!