Menu
Gildia Pióra na Patronite

"Instrukcja podejmowania postanowień"

Odys syn Laertesa

Odys syn Laertesa

... czyli o zbawiennych skutkach powierzchownej "wiary w siebie"

"...Postanowienie składa się z dwóch części. W pierwszej części musimy przemyśleć czego właściwie chcemy i uświadomić sobie bardzo dokładnie – czy my naprawdę tego chcemy i czy chcemy właśnie tego. Podam przykład:

Jedna moja pacjentka miała depresję. Ciężką. Pojechała zatem do Lichenia i tam modliła się przed krzyżem: ‘Panie Jezu, zejdź z krzyża i kopnij mnie w tyłek, żeby mi ta depresja przeszła”. Nic się jednak nie stało i pacjentka oddaliła się do domu.

Następnego dnia poszła na basen ze swoja teściową (Tak! Można w depresji iść na basen z teściową, są tacy, którzy uważają, że może się to zdarzyć wyłącznie w depresji. Ja tak nie uważam, bo mam fajną Teściową..). Obie panie postanowiły zjeżdżać na zjeżdżalni (Tak! To możliwe, że w depresji zjeżdża się na zjeżdżalni! A co ma taki człowiek z depresją robić? Wjeżdżać na zjeżdżalni??). Teściowa, osoba słusznej masy i wagi odpowiedniej do masy, jechała za pacjentką. Na dole spadła na pacjentkę i złamała jej kręgosłup. Na szczęście bez uszkodzenia rdzenia, po prostu bolało, gorset i takie rzeczy. Depresja minęła. Ale pacjentka nie była pewna czy o to chodziło.

Ktoś powie, że to była modlitwa, a nie postanowienie. Oczywiście była też modlitwa, ale najpierw było złe postanowienie co do tego, w jakiej sprawie się modlić.

Trzeba pamiętać, a trudno o tym pamiętać, że nie da się w zasadzie nigdy zmienić tylko jednej rzeczy i nie ruszyć żadnych innych. To tak jak przy grze w bierki. Czasem się uda, ale najczęściej, przy trudnej rozgrywce, raczej się nie uda.

Czyli można przestać palić papierosy, ale nie można równocześnie zachować radości życia… Rozumiecie na pewno, że to ostatnie stwierdzenie to wierutna nieprawda. To był po prostu cytat z mojego Mistrza prof. Pużyńskiego, który tak mawiał po tym, jak pod koniec życia rzucił papierosy. Ale tak naprawdę rzucenie papierosów nie zabiera radości życia. Ale za to dodaje – niezłe kilogramy! W moim przypadku osiem. I one już raczej zostaną z nami.

Tak więc, co do zasady, dobre rozumienie naszego postanowienia musi oznaczać, że rozumiemy także wszystkie konsekwencje realizacji tegoż, co więcej zgadzamy się z nimi i jesteśmy gotowi je ponieść! Ponieważ bardzo trudno sobie to w ogóle wyobrazić – lepiej nie robić postanowień. Ale – zakładamy, że naprawdę nam zależy. Rozumiemy, czego chcemy.

Jest jeszcze punkt drugi – musimy zrozumieć, że sprawa leży w naszych rękach. To znaczy, że realizacja zależy od nas i nikt tego za nas nie zrobi. Nawet jakbyśmy poprosili, a ktoś by chciał, to tylko my sami możemy zrealizować nasze postanowienie.

Naszło mnie co prawda zwątpienie, czy rzeczywiście tak jest. Bo jeśli ktoś sobie postanowi coś, co od niego do końca nie zależy? Na przykład postanowił być bogaty. No i potem ciężko pracował, oszczędzał, a może nawet inwestował, ale nie został jednak bogaty. Czy on wykonał swoje postanowienie?

Według mnie właśnie tak się stało. Wykonał. W swoim zakresie zrobił to co mógł i umiał. Natomiast reszta od niego nie zależała. Zależała od Boga. Widać Bóg nie chciał.

Zawsze w takich miejscach dodawałem formułę, że dla niewierzących to Los czy cokolwiek, ale mam takie postanowienie, żeby już tak nie robić..."
http://lukasz-swiecicki.szkolanawigatorow.pl/postanowienia-noworoczne-instrukcja-podejmowania-skuteczna

autor: dr Łukasz Święcicki
oprawa gadana: Jan Paweł Konobrodzki OSB "O duchowości pokoju"
https://youtu.be/ZiHRs7ASUpM

28 113 wyświetleń
253 teksty
34 obserwujących
Nikt jeszcze nie skomentował tego tekstu. Bądź pierwszy!