Menu
Gildia Pióra na Patronite

Rozsądnie stojący w oknie

exsilentio

exsilentio

Cześć, tu Quidem,
To zwykle pierwsze słowa mojego podcastu, gdzie oprócz informacji o prowadzonym obecnie proteście głodowym, zamieszczam również trochę refleksji i czytam wybrane wiersze.
Ilość zanotowanych prywatnie przemyśleń jest jednak spora. Nie pamiętam już o wielu utrwalonych jakiś czas temu. Przeglądając dziś zapiski trafilem na znalezisko, które znów mi się spodobało. Postanowiłem podzielić się nim z Wami.
Zapraszam:
Świat dzieli się na tych, którzy wierzą i tych, którzy nie wierzą. Jest jeszcze podobno trzecia opcja, ale wymyślił ją chyba jakiś prawnik.
Agnostycy bowiem przyjęli stanowisko sprzeczne, moim zdaniem, logicznie i, w istocie, absurdalne.
Rozważmy rzeczowo ten trzeci twór, często uznawany za najbardziej "wyważony" wybór, a w rzeczywistości będący po prostu odmową zajęcia stanowiska.
Definicja pojęcia:
encyklopedia.pwn.pl
“agnostycyzm - stanowisko wykluczające możliwość poznania absolutu (Boga),[...]przeciwstawiające się zarówno teizmowi, jak i ateizmowi, a także tezie o materialności i poznawalności rozwijającej się rzeczywistości;... W znaczeniu potocznym wstrzymanie się od sądu co do istnienia Boga.”
Skutek logiczny - odmowa udziału w debacie uzasadniona brakiem możliwości skutecznej weryfikacji słuszności wyboru między niewiarą a wiarą.
Agnostyk na pytanie czy Bóg jest, nie udzieli żadnej odpowiedzi, bo nie ma zdolności jednoznacznego ustalenia, czy jego wybór jest prawidłowy.
Przeczytajcie to zdanie z uwagą. Wtedy zrozumiecie jak absurdalną pozycją jest ta opcja. Agnostyk bowiem w ogóle nie rozważa tematu sensu istnienia i pochodzenia, uzasadniając to ryzykiem błędu w podjęciu decyzji. Jego postawa przypomina mi przypowieść o talentach, w której ukarany został ten sługa, który zakopał talent przekazany na przechowanie przez jego pana, bojąc się jego utraty, a wynagrodzeni obaj, którzy zaryzykowali pomnożenie kapitału. Pan wydaje się nazbyt surowy. Przecież sługa nie stracił powierzonego mu majątku pana, a pan dając na przechowanie nie wydał żadnych poleceń aby obracać powierzonymi funduszami.
W zrozumieniu przypowieści, nota bene, pomaga właśnie wiara. Wierzący ma świadomość, że Bóg jest doskonale mądry, czyli w tej historii nie ma błędu logicznego. Należy przyjąć założenie wstępne, iż decyzja pana była słuszna. Następne jest zrozumienie intencji samego przekazu. Jeśli historia jest częścią Pisma Świętego, czyli fundamentu rozumienia wiary i podstawowego mechanizmu formującego etykę i kierunek rozwoju, to znaczy, że jej przesłanie jest uniwersalne.
Dlaczego postawa zachowawcza jest złem? Ponieważ jest sprzeczna z celem egzystencji i ewolucją. Stanowisko “dopóki nie będę pewien, że dokonanie wyboru jest pozbawione ryzyka błędu, nie dokonam wyboru” dewaluuje wszystkie instrumenty rozwoju, skreśla istotę nauki jako instrumentu pozyskiwania wiedzy, ponieważ w fundamencie nauki leży uznanie ryzyka błędu.
Badając historię o talentach metaforycznie, dostrzegamy, że sługa zachowawczy jest negującym całą opowieść. Gdyby sensem przekazania talentów było ich zachowanie, to po co panu byliby słudzy? Przecież sam mógłby je zakopać. Przekazanie talentów innym ludziom (sługom) przez pana samo w sobie jest dla jego pierwszego ryzykiem, a postawa Pana jest naturalnym wzorcem dla sług. On pierwszy podejmuje ryzyko powierzając swój majątek innym ludziom. Bez ryzyka obraz ważnych relacji społecznych zrozumienia byłby obrazem pustego pola (pan wyjechał, słudzy zwolnieni odeszli, pieniądze zakopane w nieznanym miejscu) bez rozwoju, nauki, doświadczenia.
Jak widać postawa zachowawcza sługi ma olbrzymią siłę destrukcji mechanizmów rozwoju społecznego. Dlatego właśnie sługa ten został ukarany.
Z tego samego powodu postawa agnostyka jest naiwnie utopijna, bo każdy rozsądny człowiek zrozumie, że każda decyzja o takim charakterze zawiera w sobie ryzyko błędu. Ryzyko błędu jest ceną dojrzałości. Życie bez tego ryzyka stałoby się infantylne, dewaluujące wartość rozumu, niewolnicze i przedmiotowe.
Ta konkluzja wyjaśnia, dlaczego nie bierzemy pod uwagę agnostycyzmu w rozważaniu tematów dotyczących wiary, Boga i sensu istnienia. A jednym z takich zagadnień jest rozważanie czy fundamentalizm jest wynikiem religii, czyli wiary, czy odrębnym mechanizmem społecznym.
Wielu bezkrytycznie uznaje fundamentalizm za skutek religijności. W konsekwencji tego błędnego założenia uznaje religijność za zło, którego celem jest doprowadzenie ludzkości do zniewolenia.
Uzasadniają wniosek tym, że zawsze, gdzie pojawia się religia, pojawiają się fundamentaliści a za nimi, jak kaczki za łódką na parkowym jeziorku, fanatycy. A to jest istota omawianego zagrożenia, bo fundamentalizm sam w sobie jest tylko zamkniętą formułą światopoglądu. W dalszych rozważaniach koncentruję się na fanatycznym aspekcie fundamentalizmu. W ten sam sposób, w jaki wyciąga się wniosek o religii jako źródle fanatyzmu, mógłbym stwierdzić, że morskie ptaki są skutkiem produkcji statków rybackich, bo zawsze tam gdzie pojawiają się rybackie statki, pojawiają się też rybitwy, mewy i inna morska skrzydlata gawiedź.
To jasne, że to bzdurny wniosek, bo biotop morskich ptaków mieści w sobie także miejsca, gdzie nie ma statków.
Dlatego aby rozważyć kwestię fanatyzmu i religii należy zbadać cały “biotop” zachowań fanatycznych. Wtedy dostrzeżemy całe mnóstwo obszarów pozbawionych religii,w których występuje tapostawa.
Polityka, nauka, gospodarka, narodowość, regionalizmy, klasa społeczna, edukacja (kreacjonizm vs ewolucjonizm)…
Praktycznie przy każdym temacie przyciągającym uwagę grupy ludzi jest miejsce dla fanatyzmu i najczęściej bywa obsadzone.
Dlatego uzasadniona jest korekta błędnego mniemania o religijności jako źródle fanatyzmu.
Fanatyzm nie jest cechą religijności tylko głupoty złożonej z arogancji i ignorancji. Przykłady :
- Niemcy międzywojenni
pojęcia ubermensch i Lebensraum i cała filozofia niemieckich nazistów to nie religijne a stricte fizykalne instrumenty ich fanatyzmu nacjonalistycznego.
- praktycznie wszystkie realizacje społecznych formacji oparte na lewicowych, komunistycznych tezach, np. gloryfikacja przywódców to nie erzatz religii, tylko zbieżna w przejawach, ale zupełnie odmienna w zasadniczych kwestiach konstrukcja społecznych interakcji. Mimo, że z pozoru Stalin czy Mao propagandowo kreowali się na bóstwa to jednak tylko pozorne podobieństwo. Religia jest odpowiedzią narracyjną na fundamentalne egzystencjalne kwestie: skąd to wszystko? Dlaczego jesteśmy?
Żaden system lewicowy, laicki nie oferuje narracji o demiurgu. Załatwia to tępo przypadkiem, naturalnym prawem albo czymś takim. Taka odpowiedź skreśla obecność Boga Stwórcy, a to dyskwalifikuje ich zachowania jako religijne.
Fundamentalizm zatem nie jest obligatoryjnie religijny. Jest zwykłą psychiczną protezą ewolucyjnie wytworzoną, aby słabsza intelektualnie część społeczności mogła realizować sprawniej rozwój określonej grupy przywódczej. To oczywiście pasuje do kwestii religijnych bo w strukturach społecznych, opartych na wyznawanej religii, występują obie grupy, ale przecież pasuje tak samo do grup koczowniczych, które uznając autorytet przywódcy nie analizują refleksyjnie jego decyzji tylko je ślepo realizują. Fanatyzm, będąc naturalnym produktem człowieka społecznego, nie jest jednoznacznie złym narzędziem. Do jego oceny należy uwzględnić charakterystyczny rozkład, poglądowo ujmując, wartości społecznej jednostek, czyli rozkład potencjału intelektualnego społeczeństw, reprezentowany przez krzywą Gaussa.

Wynika z niego, że potencjał kształtujący rozwój ludzkości zawiera się w ok 10% populacji. Pozostałe 90% z różnych powodów(nie chce im się, nie potrafią, nie mogą, nie znają się) nie uczestniczy w procesach twórczych.
Dlatego np. "Słoneczniki" Van Gogha kosztują o wiele więcej niż wielki apartamentowiec z mnóstwem pomalowanych ścian i sufitów.
Fanatyzm to narzędzie pomagające dominującej strukturze w, że tak powiem, prowadzeniu stada. Cóż, właśnie to zjawisko opisuje pojęcie "barany Panurga", co prawda cechuje je pejoratywnie, ale optymalnie przedstawia zasadę.
Pamiętając o rozkładzie z krzywej Gaussa już widzimy, że istnienie tego instrumentu jest nieuniknionym procesem, bez znaczenia jest tu branża. Istotny jest wyłącznie rozkład dojrzałości obywatelskiej. W społecznościach totalitarnych silny, wymuszony kontrast iodpowiednie filtry migracji (czy partyjny, jak porządnie wierzy, kto certyfikuje jego stopień naukowy) korzystnie wpływają na powszechność tego zjawiska. Im bardziej świadoma społeczność, tym mniejszy fanatyzm. Mamy proste przykłady państw na wskroś, faktycznie religijnych, gdzie nie występował w znaczącym stopniu fanatyzm. Starożytne Grecja, Rzym i Egipt.
Równolegle mamy przykłady z dziś państw antyreligijnych i tzw laickich, gdzie fanatyzm znajduje wielu odbiorców. Francja, Korea Północna, Rosja.

Dlatego, wracając do źródła tej refleksji, choćby kwestia fanatyzmu obala mit agnostycyzmu jako ochrony przed fanatyzmem.
Reasumując mogę stwierdzić, że agnostycy są dość zabawną grupą, ponieważ zachowawczo wybierając pozornie bezpieczne rozwiązanie, wylewają dziecko kąpielą. Nie tylko ich wybór nie chroni przed fanatyzmem, czy pokazuje lęk przed ryzykiem fundamentem dorosłości, ale jest najgorszą opcją, bo nic nie wnosząc pozbawia odwagi i wyobraźni .
Na koniec porównam to do miłości.
Taka sytuacja:
Naprzeciw osiedlowego sklepiku mieszka kawaler. Codziennie rano, przed pracą, widzi śliczną dziewczynę robiącą zakupy.
Zakochuje się w niej. I teraz:
Wierzący aranżuje spotkanie przy sklepiku.
Niewierzący oceniwszy szanse decyduje się poderwać księgową w swojej firmie.
A agnostyk?
Stoi codziennie spokojnie w oknie, przygląda się pojawiającej się kobiecie kątem oka i myśli
"no cóż, brzydka nie jest, przyjrzę się jeszcze trochę i jak będę pewien, że mnie nie odrzuci, to ją zaczepię.. Jutro, najpóźniej w przyszłym tygodniu, góra miesiącu…"
I tak stoi, pierdoła, w tym oknie, i stoi.
Jakoś nie widzę się w tej roli. A wy?

Quid Quidem

42 013 wyświetleń
581 tekstów
6 obserwujących
Nikt jeszcze nie skomentował tego tekstu. Bądź pierwszy!