Menu
Gildia Pióra na Patronite

Lot nad kocimi ścieżkami

fyrfle

fyrfle

Całą jesień bezlistną i zimę tym bardziej intryguje nas to. Domniemywamy różnie. Początek agroturystyki we wsi? Może performens, czy jaka instalacja znanego barcelońskiego awangardzisty? A jak tak, to czemu we wsi i w krzakach, i dopiero widoczna w zimie? Pewnie artysta ma swój cel. A może ufo chciało podkraść nam ten cud ulgi w cierpieniu i nagłej niespodziewanej potrzebie, ale te nasze wolno biegające psiska ich pogoniły, że upuścili i ledwo zielonych skór im z tyłków nie pozrywały. Może to jest to przejście do drugiej strony, w której jest ten moment, że magiczna ręka rynku balcerowiczowskiej szczęśliwości wreszcie zadziała? Może ta kraina szczęśliwości za tą dziurą się mieści, gdzie wielo już letnie emerytki - zapalczywe członkinie kodu doznają spełnienia demencyjnych rojeń i ich postulaty w ramach czarnych marszów staną się udziałem, ale ich osobistym przeżyciem i same będą mogły ogłosić światu, że lepiej być suką, niż matką polką! A może to tutaj faktycznie wylądował kibelek, który wybuchł pod afroamerykańskim tyłkiem bohatera jednej z części produkcji "Zabójcza Broń". Najgorzej jak właścicielem jest jakiś członek diaspory żydowskiej, wtedy gminie może nie starczyć na roszczenia i trzeba będzie sprzedać Matyskę i jeszcze ludzie będą musieli wyciąć serwituty.

Wyobraziłem sobie wczoraj i dzisiaj do nich wracam słowem klikanym - te osiemdziesięciodziewięcioletnie aktywistki kodu,które cudownie albo tylko z mocy postępu zaszły. Zaszły i teraz nie chcą, no więc mogą i jadą, ba one lecą, gdzieś tam do Toronto, gdzie walczy Mary Wagner. One tam lecą w asyście wszystkich "wolnych mediów", czyli polskojęzycznych i funkcjonujących za pieniądze nie mające wiele wspólnego z Polską i Polakami. No bo tu w Polsce ta tyrańska katoprawica nie chce osiemdziesięciodziewięciolatek wyskrobać, tylko proponuje okno życia. Rejwach się zrobił taki, że aj waj słychać najsampierw w Paryżu, potem w Kapsztadzie, Oukland, Sydnej, Dziadowej Kłodzie, wreszcie w Betlejem Judzkim. A w Radziechowach śpią spokojnie. Rodzą prawie wieczne w Toronto i tryumfujące wychodzą z potomkami i potomkiniami na konferencję prasową i kończy się tak jak skończyło w pewnym Hollywoodzkim filmie "Ze śmiercią jej do twarzy" , ano tknięte mikrofonem przez jadowitą reporterkę rozpadają się w proch i wtedy zerwał się wiatr.Pozamiatał i nie wiedzieć skąd wziął się tam nasz tutaj podbeskidzki wolny piesek i tam gdzie stały one, a teraz stał on, nie wiedzieć czemu wbrew logice, bo drzewa nie było, ale podniósł nogę i zrobił co pies robi podnosząc nogę. Na szczęście był tam ukryty reporter TVP i zdjęcia obiegły całą chrześcijańską część globu oraz na czerwonym pasku napisane było czarne na białym, a echo rżało, że aż dostało torsji i się zhaftowało całkiem nie po koniakowsku.

Drugie co sobie wyobraziłem, to jak już ten Dany Glover uciekł znad tego przedmiotu w kształcie muszli, to pierkolło, co wszyscy dokładnie pamiętamy, bo w kinie byliśmy, a jak nie pamiętamy, to i tak pamiętamy, bo seryjnie nam to przypominają stacje telewizyjne polskojęzyczne. I tak sobie wyobraziłem jak ta muszla leci dookoła prawie całego globu ziemskiego i wewnątrz ma wielkie jakieś tajemne przesłanie dla ludzkości, przy czym nie wiadomo absolutnie od kogo to przesłanie i tam gdzie spadnie, to mają je odkryć, wydobyć i rozkodować. Muszla leci, a przesłanie przygląda się z góry mijanej ludzkości. Zobaczyło wreszcie Sołę,Grojec i Matyskę oraz te psy wolno biegające i koty notorycznie się naparzające, bo jest ich tyle, że o samotnych kocich ścieżkach mowy być nie może.Może to przesłanie, to właśnie - kastrujcie koty?! Nie sądzę po zastanowieniu, bo koty w Rzymie nie kastrują i szczurów nie ma. Czemu ścieżki naszych kotów zatem nie prowadzą do Rzymu? Bo tutaj też ich nie kastrują - odpowiadam sobie. Zatem muszla spadł na pewno nie z przesłaniem do kotów, ale jest trop, bo niedaleko muszli na piechotę trupta kos...

Ostatecznie przyszło mi w wyobraźni, która rodzi się w mojej głowie w chwili, kiedy zamykam powieki i tam gdzie oczy wtedy pojawiają się obrazy. Wziąć tę albo tą muszlę gdzieś na szczyt Matyski i umieścić ją w tych dzikich różach, po czym wkopać drogowskaz i napisać co gdzie. Toy Toy może szpecić uczucia religijne, ale muszla ukryta sobie dokładnie w zakrzaczeniu z róż już nie, a zapewniam, że sikać i nie tylko turystom i pielgrzymom się chce na Matysce bardzo i i tak idą pomiędzy kolczaste krzewy z czerwonymi owocami albo cudnie wiosną kwitnącymi. Oczywiście, że trzeba by wykopać dół, ale uważam, że mamy we wsi i w okolicznych wsiach takie zasoby górników, że temat zgłębić to moment. Malutki otworek, a wewnątrz wyżłobić ze stumetrową wielką grotę czyli pojemną, aby ją przez wiele tysięcy lat nie dało się zapełnić. W sumie to nawóz, więc z biegiem lat warto by znaleźć inwestora. Podziemna szklarnia, a w niej malinówki? Biogaz? Bioprąd? Dorzucić trochę końskiej myśli spod ogona i pieczarki?Wychodzi mi, że to było to przesłanie - kibel na Matysce. Bo głupio trochę po gorzkich żalach serdecznie wymodlonej drodze krzyżowej ot tak byle jak iść za te krzaczory i wystawić goły tyłek w stronę Przybędzy i użyźnić czym się w takiej chwili użyźnia zbocze bądź co bądź naprawdę poważnego kultu. Dyskomfort jest, ale z fizjologią nikt nie wygrał, zatem nie ma sławojki, to góra musi przyjść z pomocą do człowieka, nawet święta góra.

297 715 wyświetleń
4773 teksty
34 obserwujących
Nikt jeszcze nie skomentował tego tekstu. Bądź pierwszy!