Menu
Gildia Pióra na Patronite

HISZPAŃSKI ROMANS(recenzja filmu)

fyrfle

fyrfle

Amerykańska komedia obyczajowa, której scenariusz napisał i którą wyreżyserował Woody Allen. Film będący zapewne autoironicznym spojrzeniem na ludzi kultury, sztuki i inteligencję, których podejście do życia jest w sumie patologiczne.

W sumie Allen napisał scenariusz i nakrecił film o tym, że nie ważne jest poszukiwanie kwiatu jednej nocy, ani sam kwiat, bo noc, to ciemność, a ten kwiat to ułuda. Liczy się ogród codzienności, w którym jest człowiek, który powinien być traktowany jak kwiat jednej nocy, z którym uprawia się ogród życia i pielęgnuje miłość, szczęście, przez pracę, pasję, rodzinę, małżeństwo, dom ogród. Dlatego może to film autoironiczny, bo Allen zdaje się jest esencją stawiania i odpowiadania na pytania pierwsze i ostatecznie. Będąc Żydem, nie omieszkał szukać Świętego Gralla, pod kopułami meczetów i nawami monumentalnych katedr gotyckich. Zatem w tym filmie dostajemy odpowiedź - Święty Grall? A na co on komu? Liczą się stągwie z Kany. To z nich trzeba pić i ich zawartość ma być życiem.

Woody Allen stawia w tym filmie inne pytania pierwsze dla filmoznawców i depresyjnych inteligentów, dla których scenariusz filmowe i filmy są ważniejsze niż ich życie, życie w szczęściu, polegającym choćby na czytaniu powieści, czy pielęgnowaniu ogrodu. Kolejny raz stawia pytanie - neurotyczne, intelektualne do nudy kino europejskie, czy kino hollywoodzkie? A może będące zdecydowanie nadbagażem intelektualnym, ale chociaż momentami śmieszne, filmy Allena właśnie?

W sumie, widz czuje się jakby podglądał sesje u typowego amerykańskiego psychiatry i podglądał wynurzenia leżącego na kozetce Amerykanina, który jest zaprogramowany na sukces, a jest zwykłym człowiekiem i tej zwykłości, będącej w istocie niezwykłością nie umie w sobie odkryć. Podąża za gwiazdą amerykańskiego snu, zamiast siać piękno życia w oparciu o wiedzę że zrozumienia i pasji do kina.

Kilka fraz, dialogów jest zabawnych, ale nie porywających. Allen lubi Hiszpanię. Mam wrażenie, że proces kręcenia tam filmów, czy w innych miejscach starego kontynentu, to dla niego wakacje. Ta odsłona jest zdecydowanie gorsza, niż ta z Barcelony z przed 13 lat i aktorzy mniej sławni i gorsi artystycznie. Jednak co Penelopa, to Penelopa, co Jawier, to Jawier, to koncertmistrze w orkiestrze X Muzy.

No i San Sebastian. Przezachwycajace miasto, w którym widoczna jest ręka Stwórcy w naturze wszelkiej. Tu Wittorio Storraro odrobił lekcję i tę iskrę bożą widzowi pokazał. Można iść. Nsleżę tylko do klasy robotniczej, ale nawet ja w miarę dobrze ten film zniosłem. To uczestniczenie w zagubieniu ludzi wykształconych, inteligentnych, którzy przegrywają życie, bo chcą namiętności i chcą pouczać świat, naprawiać go, co w sumie prowadzi do karykatury i zła utraty podstawowych ludzkich wartości, życia nie tym co istotne, a pozorami, mirażami, jakie oferuje współczesne kino, współczesne prądy społeczne, naukowe, czy pseudoreligijne.
HISZPAŃSKI ROMANS
Scenariusz i reżyseria: Woody Allen

297 714 wyświetleń
4773 teksty
34 obserwujących
Nikt jeszcze nie skomentował tego tekstu. Bądź pierwszy!