Zielonooki ósmy cudzie, jaka droga przywiodła Cię do mojego snu? Widzę w Tobie świeże ślady po ostrzu miłości, widzę ciszę, która nie pasuje do mojego serca.
Wciąż słucham modlitw wiatru, wplecionych w jasne włosy, nazwanych przez nieposłuszne wargi…
Proszę Cię, mój jedyny śnie, wstąp czasem do mojego nieba, pocałuj moje słońce, przepędź zbędne chmury… A kiedy zmysły, wyczerpane ustawicznym czekaniem, zanurzą się w Twoim jeziorze, zanurzą pośród nieprawdziwych słów, nasze ciała będą już w pełni nasze, w pełni samotne, odrzucone, złaknione koszmarnych snów…
I choć dowiemy się, że światło nie powróci, dla nas będzie lśnił bezkresny poranek, słońce utkane z Twoich uśmiechów.