Z pajęczyny schodzę torsem w dół Nagości wydłubuję soki opuszkami Wkradam się po cichu Jedynie z oddechem słyszę Cię na udach Gdy bezwstydnie skraplasz na mnie słowa I wcierasz w pierś moją zębami Z czerwieni policzków chwytam się prześcieradła Nikt głębiej nie wszedł do mnie tak Jak z jękiem oplotłam Twój brak.