Tajemniczy Malarzu, bez pytania, bez zgody pokolorowałeś mój czarno-biały świat.
Niebo znienacka stało się czerwone, uśmiechy przemijających ludzi – rozkosznie pomarańczowe. Moje sny ociekały żółtym odcieniem, poranek z dumą występował w zieleni. Życie mieniło się na niebiesko, śmierć była po prostu granatowa. Każdy Twój krok na mojej duszy pławił się w fiolecie…
Tak, dzięki Tobie mój ubogi świat zamienił się w tęczę. Stał się tęczą w niepełnym dotąd uśmiechu, pustym spojrzeniu i wyblakłym sercu. Tęcza rozpostarła swój łuk nad niespokojną przyszłością, przyozdobiła smutne dotychczas sny, zaspokoiła marzenia, które nie znały ucieczki.
Stała się obietnicą, że po każdej śmierci przychodzi czas na miłość.