Przykładam ciało do twojej nieprzypadkowej duszy. Przytwierdzam pocałunek do ust, tak chciwych w swoim pięknie.
Całe dzisiejsze niebo kojarzy mi się z kolorem twojego serca, pokornie rozpostartego ponad światem. Cały dzisiejszy niepokój ofiarowuję twojemu milczeniu, embrionowi przyszłości.
Nie, nie chcę otwierać oczu, dobrze jest mi w tej śpiączce. Tak do bólu dobrze czuję się w wypożyczonym jutrze. Twój cień jest zmęczony światłem, usta nie nawykły do spotkań z bólem.
Składam moje życie do twoich stóp, podarowuję złudzenie, dla którego opuszczę pięć kątów wydrążonej głowy. Kolejny dotyk rozpuszcza się w chłodnej krwi, kolejne muśnięcie powoduje piękny strach.
Pomyliły mi się kontyngenty, pomieszały spojrzenia, zanurzone dotąd w odmętach twojego ciała, zadedykowane nieparzystej śmierci.
Niebanalnie i jakże głęboko...
Bardzo dobry tekst, dojrzały, spójny, z mnóstwem analogi, ciekawych skojarzeń
Serdeczne dzięki.
Niebanalnie i jakże głęboko...
Bardzo dobry tekst, dojrzały, spójny, z mnóstwem analogi, ciekawych skojarzeń
Serdeczne dzięki.