poszukuje cię sercem duchem ciałem słowami co dzień co noc co życie usłane drobinkami chwil co śmierć goni nas co czas ustalony nam choć na głos nie powiem
ja jak iskra wzbudz we mnie płomień
potrzebuję cię jak spragniony wody łyk tęsknie jak słońce czekając na księżyc
wznosisz na szczyt wykrzykując kim jesteś metoforą ginu i miodu jesteś Ty
przychodzisz do mnie ze wschodu by od zachodu zajść i uciec przykry przykrywa znów chłód przekleństwo zbyt mocnych lejców minimalizmu ważnych słów beztrosko chcesz pląsać listek na wietrze chaos myśli wylewnie próbuje ujść choć pewnie zatopi mnie po stracie cząstki siebie jaką stworzyłaś
znów powracając w porywach wietrznego krańca gdzieś tuż tuż za oceanem łez