Piwo wierszem wylane W pijaństwa kufel, z pianką. I w dionizyjskim szale Nocą pisany poemat na ustach.
Łapczywie pite odurzone słowa Z czerwieni winnej lampki alkoholizmu. Bełkocząc i dławiąc się od mocy kieliszków Wyrzucić wreszcie z siebie uczucia.
Jedynie wlać w duszę Erotyki procentów miarę nieskromną I w promilowej ekstazie Paść w ramiona rozpalonych linijek tekstu.
W wierszu zapitej chwili widzieć Tylko Twoją twarz rozmytą Od bliskości w ciszy dalekiej Gdy mieć i nie mieć to wszystko.
I pędzić dalej życia krew. W pijańskim bycie o trzeźwych dniach Czekają noce upite Twoim ciałem W dymowym whisky oczu zamgleniu.
Wrażliwości skóry sterczące od chłodu Zalanego drinkiem wieczornego lodu. Soczyste miłością truskawki jedzone z Twego ciała nagiego, we mnie wczepione.
W szampanie musującym o smaku Twych ust Bezczelnie wylanym na nagi mój biust Upijam się każdym Twoim oddechem Pomiędzy wersami rozlanego wiersza.