Pamiętam Cię późnym z wieczorów, Spędzaliśmy się w sobie. Na wyciągnięcie dłoni. Zapalałam światło, Mogłam widzieć jak mnie myślisz. Mówiłeś do mnie językiem takim, Który pełzał w moich najciemniejszych szczelinach. Zbierałam się w Tobie, Ty zostawiałeś się we mnie. Siebie na mnie, Zdzierałeś mój wstyd, Zgryzałeś z piersi bezczelność. Nosiłam na sobie Twoje uniesienia. Spijałam z ud Twoich wszystkie szepty, Kiedy zaciskałeś mnie na podłodze. Gasiłam światło, Kiedy wychodziłeś ze mnie z potem. I nazajutrz. W pościeli chowałam Twój klucz, Byś mógł znaleźć mnie znów.